Obrazek 1

Obrazek 1

10/01/2014

"Właśnie sobie przypomniałam, co zdarzyło się we wrześniu!... Zabiłam ich wszystkich! Przeżyłam po upadku!"


Bo ja, jestem tylko pęknięciem,
w tym zamku ze szkła.
Wciąż nie pamiętam,
co się stało we wrześniu.
Gdy zginęli wszyscy Ci, na których mi zależało.
Ścieżka krwi zaznacza moją drogę.

|Pokryte krwią palce, muskają zimną ścianę|
  Stworzenie, które nie istnieje dla innych, nie powinno nosić żadnej nazwy, nie powinno powstać, ani tym bardziej żyć. W końcu, od początku, narodziny tego czegoś nie były planowane. To był przypadek. Zwykły, durny, przypadek, gdy dwoje ludzi, chcąc doznać odrobiny przyjemności, nie zdawało sobie sprawy z konsekwencji tego czynu. Tak też powstała ona. Niechciane dziecko. Jej matka, udając choć przez chwilę, że ją kocha, nadała jej imię, którego nienawidzi od zawsze. Znak hańby swojego powstania. A brzmi ono Saphira. Z pozoru zwykłe, choć jednocześnie niezwykłe i niespotykane, oznaczające krótko wyrzutka, kogoś niechcianego i jakże się to w praktyce sprawdziło.

|Idź tam, gdzie światło nie dociera|
  Biologiczna matka, nie chciała, by bękart, którego narodziła, nosił jej nazwisko, ale była zmuszona wpisać je w jej akta. Próbując przez lata, nie udało się wpoić do głowy tej małej istotki tego, iż nigdy nie była planowanym dzieckiem. W końcu jednak pozwoliła, by zwało się Trancy.

Moje gardło i ciało rozciągają się ponad możliwości
Jakby chciały stopić moje martwe serce.
Powoli przełykam życie.
|Tik, tak, czas płynie niczym rzeka|
  W bólach, po ponad 15-godzinnym porodzie, zakończonym cesarskim cięciem, przyszła na świat mała, bezbronna dziewczynka. Stało się to dnia 12 grudnia, dokładnie o północy, wtedy spadł też pierwszy śnieg i rozszalała się straszliwa śnieżyca. Od tamtej pory minęło 16 zim.

|Przemierzając góry, lasy, ku końcu tej historii|
  Ah, gdzie? Ah, gdzie, urodził się ten bękart? Czy w szpitalu, tak jak inne? Czy gdzieś w opuszczonym budynku, by można było je zarżnąć, gdy tylko przyszłoby na świat? Otóż, pozwolono jej narodzić się normalnie, wokół białych ścian. Pamięta dobrze ten kolor, gdy pierwszy raz otworzyła oczy, choć niezbyt wyraźny. Niestety, żyła w kratkę, będąc już chyba we wszystkich miejscach na tym świecie, ale wie jedno. Urodziła się w Astuzii, w tym jak sama go nazywa pięknie, pieprzonym burdelu. 

|Niewielki promyk światła, na końcu tunelu|
  Cóż, z jakiegoś powodu, ta mała dziewczynka musiała się dostać do akademii, choć nie z własnego wyboru, tylko prawdę mówiąc - przymusu. Posiada bowiem kilka umiejętności, które zaimponowały dyrektorowi. Nazywana była przez niego "motylem światła" i jak sama nazwa wskazuję, wszystkie jej moce związane są mimo wszystko ze światłem. Zdziwiło ją to dość, ale zaakceptowała je, chociaż tak naprawdę nic nie umie, nie zna ich i nie wie, na co ją stać. Jedyne co zdążyła zauważyć i przekonać się na własnej skórze, było latanie. Tak, ona lata. Gdy tylko tego pragnie, z jej pleców wyrastają dość sporę, białe, ptasie skrzydła, choć przypominają bardziej anielskie.
Ale głupia z ciebie istota.
Jak można być aż tak upartym?
Płacz, wyj, skoml, skowycz
|Puk, puk, stoję już przed drzwiami|
   Początkowo starała się ugadać z dyrektorem na temat pokoju jednoosobowego, jednakże był nieugięty, a poza tym, nie było miejsc. Zadowoliła się więc dwuosobowym B9, dzieląc go z mężczyzną o imieniu Tadashi. Początkowo nie była z tego zadowolona, ale cóż, nie mogła nic innego zrobić.

|Wypisywanie nożem grzechów na ciele|
   Patrząc na nią za pierwszym razem, można pomyśleć, że jest to mała dziewczynka, około 12 letnia i na pewno, że jest biedna. Dlaczego wydaje się, iż jest taka młoda? No z pewnością przez jej wzrost, który mierzy dokładnie 161 cm. Niedożywienie z jakim się zmaga, można by pomyśleć, że niedługo ją zabiję, ale to tylko pozory. Jest na tyle silna, by wytrzymać. Waży dokładnie 29 kilo, więc to jest już poziom krytyczny. Widać to po niej, niestety. Brak jej kobiecych kształtów, brak tkanki mięśniowej, czy tłuszczowej, a wszystko co tylko założy, zwisa z niej, wręcz spada. Gdy odsłoni brzuch, można policzyć jej kości. Cera u niej zawsze przypomina mleko, nigdy nie mogła się opalić, ale gdy tylko się przyjrzy jej skórze, można dostrzec blizny. Tak, blizny.. Po gaszeniu na jej ciele papierosów.
  Dwie rzeczy wyróżniają ją jednak dość mocno z tłumu, oprócz podanych wyżej. Pierwszą są jej oczy: duże, choć często przymknięte i zajęte przez smutek, schowane za długimi, czarnymi rzęsami, a tęczówki przypominają kolorem dwa, błyszczące się, fioletowe ametysty. Drugą są włosy, barwą identyczne jak smoła, ale błyszczące niczym gwiazdy na nocnym niebie, długie niemal do pośladków i wiecznie rozczochrane.
  Nikt nigdy nie widział na jej delikatnej i dziecięcej twarzy uśmiechu. Bo też nigdy takiego nie pokazywała. Nienawidzi szczęścia, jest to dla niej uczucie wrogie, obce, które trwa zbyt krótko. Chroni się przed nim jak może wyznając zasadę, że jeśli pozwoli komukolwiek sprawić, by się uśmiechnęła, to rana od niej, będzie boleć dziesięć razy bardziej.
  Nienawidzi także się stroić.. No bo przyznajmy szczerze, nie ma czym. Zawsze chodzi w tych samych, podartych i brudnych, dżinsowych spodniach, wychodzonych trampkach i białej bluzie z kapturem. Niektórzy niemal mylą ją z facetem przez to.
"Mamo! Mamo! Czyż nie jestem piękna?!
Mamo! Mamo! Okłamałaś mnie.."

|Zbiór umierających cech|
  50 odcieni...
  Najtrudniejszy do rozszyfrowania na świecie człowiek? Masz go właśnie przed sobą. Jak wyższe stwierdzenie wskazuję, ta mała, z pozoru niewinna dziewczynka, posiada 50 odcieni swojego charakteru, każdy inny, na każdą chwilą w życiu. Nie raz potulna jak baranek, innym razem groźna jak tygrys, a jeszcze kiedy indziej, płaczliwa jak dziecko.
  Choć jej charakter jest zróżnicowany, to ostatnimi czasy pokazuje tylko jedną twarz - smutnej, niewinnie i zamknięte w sobie dziewczynki, która choć stara się pomagać innym, często płacze. Może jest to powód jej samotności? A może choroby? Czy strachu? Tego nikt nie wie i nikt nigdy nie chciał się dowiedzieć. Mieszkając na ulicy, człowiek uczy się, że trzeba zabijać, by przeżyć. Psychopata? Jakżeby inaczej. Znana jest ze swoich ukrytych umiejętności nożownika, którym zdecydowanie jest. Nie ma wtedy litości, skruchy, niczego. Liczy się tylko to, by wbić nóż w ciało ofiary, zabić ją, skończyć jej męki i zabrać wszystko to, co pomoże przetrwać.
  Takie cechy wyryła w jej umyśle, jej matka. A raczej, jej nienawiść i odrzucenie. Posiada wiele fobii, między innymi, są one związane z ciemnością, pająkami, TYM oraz czymś znacznie gorszym, a mianowicie.. dotykiem. Tak, jej największym strachem, wręcz paranoją, jest ludzki dotyk. Nienawidzi tego i nigdy nie pozwoliła, by ktoś tknął palcem jakiekolwiek miejsce na jej ciele, pomijając dłonie, na które nie jest wrażliwa tak bardzo, ale i tak ogranicza kontakt cielesny do minimum.

Zostawcie mnie, błagam!
Wpadam w mrok mojego istnienia,
zapadam się w swym jestestwie.


|Pędzlem rysując cierpienie|
  Nawet ktoś taki jak ona, miał jakieś zainteresowania. A była nimi sztuka. Tak. Kochała rysować, oglądać obrazy, kochała muzykę. Miała gitarę! Gdy tylko złapała w łapki skrawek papieru, wyjmowała cokolwiek do rysowania i oddawała się pasji. To ją uszczęśliwiało, tak samo jak pomaganie niechcianym dzieciom, wyrzuconym na próg, albo uciekającym z domu, z dala od kuchni "kochających się" rodziców.


Wszyscy to kłamcy.
Nie ma miłości.
Nie ma...
MNIE.
|Mamo.. Czemu mnie nie kochasz?|
 - Ty dziwko! Zasrana dziwko!
  Niechciane dziecko.
  Saphira od samego początku zdawała sobie sprawę, jak bardzo jest nienawidzona i nie akceptowana, przez swoją rodzicielkę. Ojca nigdy nie poznała. Żyła w nędzy, w małym mieszkanku
nad burdelem, w którym pracowała jej matka. Już w wieku 4 lat rozumiała wiele i wiedziała gdzie jest jej miejsce. Starała się jednak, by poczuć od kochanej opiekunki choć odrobiny ciepła. Tak, dziecko kochało swoją mamę, choć bez wzajemności. Czuła odrzucenie, a mimo to nadal robiła wszystko, by ją uszczęśliwić, choć wiedziała, że to na nic. Często widziała, jak wracała kompletnie wymęczona, kładła się na kanapie, klnęła na nią i szła spać. Dzień w dzień, ta sama historia. I wtedy dziecko chowało się pod stołem w kuchni. Czemu? Bo przychodził ON. ON był złym człowiekiem. To potwór. ON nienawidził jej, wiedziała to, dlatego musiała się chować. Widziała, jak bił mamusie, ale nie mogła nic zrobić. A potem przychodził do niej.. Ten okropny ból.. Papierosy gaszone na jej delikatnym ciele. A mamusia? Ona nic nie robiła. Tylko patrzyła. Nienawidziła ich. A wtedy.. mamusia umarła.

|Spotkasz się z cieniem?|
Email: Saphira.wolf.blood@gmail.com
Gg: podam zainteresowanym.

Umierajmy powoli.

Jestem chętna na wątki i powiązania.
Ohayo Gozaimasu.

5 komentarzy:

  1. Tyle cierpienia się zjawiło. Dlaczego większość naszych postaci aż tak cierpi? T.T
    Ale przynajmniej dużo emocji we mnie wyzwoliła ta KP. Ohayo, Saph! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to, że miło mnie przywitano xD *chyba*
      Tak, cierpienia nigdy mało.
      Ohayo! =^.^=

      Usuń
  2. Cześć moja Maleńka ^_^ Może nie taka maleńka, Małe Czarne Wściekłe. Chce już pierwsza wspólną notkę :c Ale szczerze, boję się.

    OdpowiedzUsuń
  3. [ WOW! Zadziwiające KP, a mówiąc zadziwiające mam na myśli pozytywne znaczenie. Musiałaś naprawdę się nad nim napracować.
    Bardzo jestem chętna to wspólnego naskrobania czegoś razem. Ja już po prostu widzę to spotkanie Saphiry i Sayuri. Jeżeli dokładnie przeczytałam, to Sayu na pierwszy rzut oka ma w sobie wszystko czego nienawidzi Saph. Byłoby ciekawie. To co powiesz na wspólną noteczkę? ]

    Sayuri

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, tyle cierpienia w KP, aż mi się żal zrobiło Saphiry :(
    Karta dopracowana pod każdym względem i szczerze? To zazdroszczę Ci tego! Nigdy tak nie potrafiłam :) Świetna!

    Lavi

    OdpowiedzUsuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony