Świeć Gwiazdeczko mała, świeć.
Zastanawiam się, czym jesteś?
Patrzę się na Twoje magiczne światło,
Obserwujące nas dziś wieczorem.
Zanim sny zabiorą mnie,
Klękam obok mego łóżka i się modlę
Za wszystkie dzieci w ciemności,
do jutra,
świeć się, Gwiazdeczko mała.
Obiecaj mi, że będziesz migoczącą, małą Gwiazdką.
Bo każdy potrzebuje takiej małej Gwiazdki.
Melodyjne i piękne nucenie ucichło, a białowłosy po raz kolejny przesunął po policzku małej, czarnowłosej gwiazdki na jego kolanach kciukiem. Nie potrafił oderwać od niej wzroku, była... małym skarbem w jego rękach. Nigdy nie czuł czegoś takiego.
- Twinkle, twinkle, little star...
Zamruczała delikatnie, wtulając głowę w jego biodro, gdzie zaciskała także palce jednej z rąk. Wyglądała tak niewinnie, wręcz dziecięco, pogrążona jak zwykle we śnie. A czemu ciągle tylko to robiła? Bo to był jej ratunek przed światem, przed rzeczywistością, która często atakowała ją niczym wąż, kąsała. Po jakimś czasie chłopak jednak wysunął się spod niej i wstał z łóżka... poczuł coś przez okno. Zrobiło mu się niedobrze. Dziewczyna od razu poczuła jego ruch. Uchyliła zmęczone powieki i powoli usiadła, przecierając oczy. Gdy zaczęła szukać go wzrokiem, zatrzaskiwał okno.
- Co się.. stało..? - wymamrotała śpiącym głosikiem i ziewnęła, przeciągając się.
- Nic... jak zwykle spałaś - odpowiedział cicho pod nosem, znów taki... wyciszony, spokojny, zamknięty w sobie.
Zauważyła to natychmiast, więc tylko przeczesała dłonią włosy i westchnęła.
- Przepraszam.. Ja.. Często nie śpię po nocach i.. tak jakoś..
- Nie mazgaj się!
Krzyknęła przestraszona, spadając z łóżka, gdy nieproszony gość, czytać Jeff, znalazł się obok niej, strasząc ją.
- Jeff, jesteś okropny! - krzyknęła, wpatrując się w miejsce, gdzie dla niej on był.. nie koniecznie dla Tadashiego.
- Oj przepraszam.
- Uhm...? - Białowłosy patrzył na nią nieco zdziwiony.
- Ej, patrz. Twój nowy kolega już myśli, że jesteś psychiczna - zachichotał cichutko, przewracając się na łóżku.
Zamrugała nieco, po czym jak gdyby nigdy nic, wstała i otrząsnęła z siebie kurz.
- Przepraszam.. - wyszeptała cichutko.
- Na pewno wszystko okej? - Podszedł do niej i przechylił zabawnie głowę. - Nie wyglądasz dobrze. Cienie ci dokuczają?
- C..cienie?! Ni..nie.. - wymamrotała, cofając się o krok. Srebrne ślepia wpatrywały się w nią pusto. Błyszczały w cieniu, lecz... nic specjalnego się w nich nie kryło.
- Na pewno? One lubią dokuczać ludziom - wyszeptał, nieświadomie bardziej przechylając głowę i zbliżając do niej.
Oparła się plecami o ścianę, coraz bardziej przerażona. Wcisnęła się w nią jak najmocniej.
- Proszę.. Nie dotykaj.. mnie.. - wychrypiała, drżąc.
- Dlaczego? - Zapytał, dotykając jej policzka.
Panika wzięła górę. Po jej policzkach spłynęły łzy, a ona złapała go dłonią za dłoń, odsuwając od siebie.
- Nie dotykaj.. nie.. nie! - załkała.
Opuścił dłoń.
To nie jest twoja księżniczka.
- Wybacz.
Płakała cicho, nie mogąc się uspokoić.. Taki nagły atak był dla niej niezwykle uciążliwy i przerażający. Mimo tego... poczuła jego silne, lecz wychudzone palce na swoim karku. Złapał ja i przytulił do swojej twardej piersi, wpatrując się pusto gdzieś w przestrzeń.
- Czy ono bije?
Boże.. Nie.. Nie.. Błagam.. Torturuje mnie.. Robi to, by sprawić mi ból!
Czuła, jakby zaraz miała zemdleć. Znowu. Zaczęła krzyczeć z płaczem, szarpiąc się na boki.
- Zlituj się i przestań! - wrzasnęła.
Uścisk zelżał, a ona wpadła na ścianę. Chłopak opuścił dłoń, przekrzywiając głowę z beznamiętnym grymasem twarzy.
- Jak widać nie - odpowiedział na własne pytanie. - To smutne.
W jego oczach po raz pierwszy pojawił się jakiś niewyraźny błysk... Odwrócił się, zerkając w stronę okna.
- Chciałbym, żeby zabiło - oznajmił cicho, otwierając okno, po czym...przełożył przez parapet jedną nogę, następnie drugą i wyskoczył na zewnątrz. Jak widać wysokość jaką stanowiło to piętro mu nie przeszkadzała. Twinkle... Twin...kle...
Neee... Zabierzcie stąd tego Jeffa nio... Niech nie niszczy :c
OdpowiedzUsuńTeraz mi się tak smutno przez was zrobiło. A końcówka... :'c
Biedny Dashi... Chce go przytulić i pocieszyć :c