Obrazek 1

Obrazek 1

10/31/2014

Zagubiona i bibliotekarz

Sayuri stała wśród tłumu innych uczniów Akademii Athande, przed bramą wjazdową do stolicy Hekimy. Na sobie miała śnieżnobiałą, bufiastą sukienkę, sięgającą jej poniżej kolan z jasno niebieską, elegancką narzutką dopełniającą strój i dodającą mu urokowi. Dziewczyna ukrywając się za wyższymi od siebie rówieśnikami, ze wszystkich sił starała się schować przed wzrokiem trenera. Był to dobrze zbudowany mężczyzna w średnim wieku o wiecznie rozczochranych, krótko przyciętych blond włosach i zielonych oczach, którym nic nigdy nie umyka. Nawet ona.
- Baskerville! - krzyknął mężczyzna, dokładnie lustrując dziewczynę, a szczególnie jej strój - Co to ma być? co ty masz na sobie?
Czarnowłosa nieśmiało wyszła z szeregu, ze spuszczonym wzrokiem wbitym w ziemię. Nie przepadała zbytnio za tym człowiekiem, który przyczepił się do niej od pierwszych zajęć. Zawsze miał do niej jakieś pretensję, a ciągle dając ją na pierwszy ogień, miał niezły ubaw widząc jak zawala wszystkie, nawet najprostsze ćwiczenia.
- Sukienkę, proszę pana. - powiedziała cienkim, cichutkim głosikiem, który przyrównać można by było do pisku myszy.
- Nie żartuj sobie ze mnie. Nie jestem ślepy. - warknął mężczyzna, przewracając oczami - Chcę wiedzieć dlaczego ubrałaś ją na bieg w terenie?
- Bardzo pana przepraszam i proszę o wybaczenie, jednak cóż innego miałam na siebie włożyć? - Dziewczyna była na skraju wytrzymałości. Czuła jak do oczu cisnęły jej się słone łzy, jednak dzielnie powstrzymywała je, wciąż serdecznie się uśmiechając. Nie miała innego wyboru, tak po prostu została wychowana. Oprócz tego nie mogła pozwolić sobie na płacz, gdyż zmyłaby zaklęcie zastępujące jej okulary, które niestety nie jest wodoodporne. Już sobie wyobraża co by to było, gdyby przestała teraz widzieć. Byłaby już kompletnie skończona.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Do uszu Sayuri doszedł głośny śmiech trenera, któremu po chwili zawtórowało kilka innych, należących do pupili wychowawcy. - A co ja jestem? Twój prywatny stylista? Jeżeli nie umiesz się sama ubrać, to wracaj do pałacu i służących. Nie obchodzi mnie czy jesteś księżniczką, czy też nie. Tu się to nie liczy i jak dla mnie możesz być nawet królową, a ja mam to głęboko gdzieś. Wszyscy są tu traktowani na równo i nie zamierzam dla ciebie robić jakiegokolwiek wyjątku. Wracaj do szeregu. - dodał i zwrócił się w stronę reszty - Ukryłem w Sage przedmioty oznaczone symbolem akademii. Waszym zadaniem jest zebrać ich jak najwięcej i wypełnić dołączone do nich zadania. Kto nie niczego nie przyniesie, będzie przez tydzień towarzyszył mi w moich porannych biegach. Czy to jest zrozumiałe?
- TAK JEST! - odpowiedziała cała klasa, włącznie z Sayuri.
- To do roboty lenie. Wyspa zmienia swoje miejsce po zachodzie słońca. Kto nie zdąży do tego czasu wrócić, zostaje tu. Życzę miłej zabawy.
Wszyscy, chłopcy i dziewczynie, ruszyli biegiem w stronę miasta, pełni zapału i gotowi do pracy. Na szarym końcu niezbyt szybkim truchtem wlokła się księżniczka Wenrou. Dawała z siebie 100% i było to wszystko na co było ją stać. Ale wciąż za mało. Była najgorsza, najgorsza z najgorszych.
***
Sayuri ledwo szła, zmuszając się do każdego kroku, który był dla niej nie lada wyzwaniem. Był bardzo zmęczona, kompletnie wyczerpana z sił. Doskwierało jej pragnienie, a brzuch ani na chwilę nie dawał zapominać o pustym żołądku dziewczyny. Były to dla niej nowe uczucia. W końcu całe życie wychowywała się w pałacu, gdzie miała wszystko podstawione pod sam nos.
Nie miała pojęcia jak długo już włóczy się po mieście, ani ile dokładnie zostało do zachodu słońca. Nie wiedziała jak duży dystans już przeszła, ani gdzie szukać tych ukrytych przedmiotów. Jedynej rzeczy, która była pewna, to to, że się zgubiła. I to na amen.
Tuż obok niej przebiegła jakaś rudowłosa dziewczyna. Kątem oka zauważyła w jej ręce niewielkie pudełko z namalowanym na nim symbolem akademii. Sayuri nie mogła sobie przypomnieć jej imienia, jednak była pewna, iż jest z nią w jednej klasie. Czarnowłosa zbyt długo patrzyła na róg budynku, za którym zniknęła dziewczyna, przez co nie zauważyła wystającej z ziemi płyty chodnikowej, o którą zaczepiła nogą. Księżniczka była zbyt wyczerpana, aby złapać równowagę i iść dalej. Zamiast tego z głośnym hukiem upadła na chodnik, zdzierając kolana do krwi. Głośno syknęła z bólu i zmęczenia. Nie chciała się pod nosić. Chciała tu już zostać. Poczuła łzy płynące po jej policzkach, a obraz po chwili stracił ostrość i zmienił się w jedną wielką, niewyraźną plamę. Świetnie, jeszcze tylko tego brakowało. Jednak Sayuri przestała się tym przejmować. Było jej już wszystko jedno.
- Sayu... Sayu kochanie. Sayu wstań, proszę cię. Musisz wstać. Za chwilę zachód słońca. Sayu...
W głosie dziewczyny zabrzmiał ciepły, kobiecy głos. Poczuła obejmujące ją w pasie ramiona, które ze wszystkich sił próbowały ją podnieść, jednak były zbyt słabe.
- Ale po co, Kori? Przegrałam. Jestem słaba. Do niczego się nie nadaję, oprócz ładnego wyglądania. Chociaż teraz pewnie nawet i to mi nie zostało. - załkała dziewczyna.
Sayuri często doskwierała samotność, przez co prawie ciągle rozmawiała ze sobą. Nie dokładnie ze sobą, a ze swoją przyjaciółką. Bardzo podobną do niej, czarnowłosą dziewczyną, stworzoną  z jej iluzji. W chwilach takich jak ta, jej podświadomość brała górę i samowolnie tworzyła przy sobie Koroshio.
- Nie mów tak kochanie. Masz jeszcze szansę. Ja w ciebie wierzę.
***
Lavi tego dnia nie miał zajęć, a korzystając z okazji pobytu nad stolicą Hekimy, postanowił odwiedzić tamtejszą bibliotekę. Wizyty w ów przybytku zawsze go zachwycały. Prowadziły do niej złote schody, a białe kolumny oplecione były poprzez złocone pnącza. Napis na bibliotece witał przyjezdnego i życzył mu owocnego czytania. Rudowłosy wprost uwielbiał to miejsce. Mógł godzinami lawirować między półkami wybierając to i rusz lepsze książki, często tracąc przy tym poczucie czasu. Tak też stało się i tego dnia. Kiedy spojrzał w okiennicę, uznał że już czas się zbierać. Zabrał ze sobą jedynie dwie pozycje i już po chwili swobodnym krokiem przemierzał uliczki Sage.
Był niezwykle rad ze spędzonego czasu. Pomysł miał przedni i już teraz nie mógł się doczekać aż trafi do swojego pokoju, bądź nawet na schody przed akademikiem, gdzie będzie mógł zatopić się w lekturze książek. Postanowił jeszcze wstąpić do pobliskiej piekarni i kupić sobie dwa ciastka z czekoladą oraz dwie bułki. Tak na zakąskę. Dopiero, kiedy to zrobił ruszył dalej. Przepłacił trochę, to jasne, ale tym razem wcale się tym nie przejął. 
Uśmiech nie schodził mu z twarzy. No przynajmniej dopóki jej nie zobaczył. Sayuri leżała na bruku, umorusana i wyraźnie płacząca. Wyglądała jak kupka nieszczęścia. Lavi spokojnym wzrokiem ocenił jej stan, po czym ukucnął przy niej i wyciągnął w jej stronę dłoń z ciastkiem z czekoladą.
- Czyżby panienka potrzebowała pomocy? - zapytał z łagodnym uśmiechem i musiał nieźle się pilnować by nie parsknąć śmiechem, gdy dziewczynie zaburczało w brzuszku.
Czarnowłosa gwałtownie podniosła się z ziemi, trącając przy tym chłopaka, któremu cudem udało uratować się smakołyk przed spotkaniem z chodnikiem. Dziewczyna była jednak zbyt wyczerpana, aby móc się utrzymać nawet na siedzącą. Zachwiawszy się, ciężko opadła na ramiona, wciąż jednak niespokojnie rozglądając się dookoła.
- Lavi? - zapytała cichym, lekko zachrypniętym głosem - Lavi to ty? - Patrząc się wprost na chłopaka, wytężała wzrok, aby ujrzeć chodź jego niewyraźny kształt, jednak wszystko co widziała to kolorowe, zlewające się ze sobą plamy.
- A kto? Gwałciciel? - zapytał jej pomagając jej usiąść na bruku i podając jej ciastko do rąk. - Gdzie masz patrzałki? - zainteresował się, bo widział przecież że dziewczyna zawsze brała je ze sobą.
Księżniczka przetarła oczy wierzchem dłoni, ścierając z twarzy łzy. Nic to jednak nie pomogło, a jedynie rozmazało cały jej makijaż.
- Ja-ja... Nie wiem. - wydukała zagubiona, nadgryzając kawałek ciastka - Chhh-yba w którejś z kieszeni. - dodała, po przełknięciu gryza i wpakowała do ust resztę jedzenia. Chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym przyciągnął ją do siebie obejmując ramionami w obrończym geście.
- Już dobrze, nie masz się czym martwić - zapewnił dziewczynę, głaszcząc ją delikatnie po plecach. - Masz ochotę na bułkę? - zapytał zaraz. - Ja wiem, że to może ci się wydawać nędznym jedzeniem... ale aktualnie nie mam nic więcej przy sobie.
Sayuri odrobinę zadrżała, trudno było powiedzieć czy z zimna, czy może emocji. Mimowolnie wtuliła się w jego ciepłe ciało, czując się przez chwilę naprawdę bezpieczna. Ukradkiem sięgnęła ręką do kieszeni i wyciągnęła z niej okulary, które szybko założyła na nos. Ze zdziwieniem, a nawet lekkim strachem odkryła, że wciąż nie może złapać ostrości obrazu, co spowodowane było pękniętym jednym szkłem. Po chwili jednak zobaczyła przed sobą uśmiechniętą twarz rudowłosego i patrzące na nią z troską, zielone oko. Ten widok automatycznie dodał jej trochę otuchy.
- Uhm... Nie chcę ci niszczyć momentu, Sayu i może nie znam się zbytnio na ludziach, ale wydaje mi się, że kiedy taki przystojniak zadaje pytanie, powinno się odpowiedzieć. No szczególnie, że kultura tego wymaga, księżniczko.
- Z wielką ochotą zjadłabym coś więcej, ale czy ty nie będziesz przeze mnie głodny, Lavi? - zapytała cichutko.
- Och dajże spokój. Przecież nic mi się nie stanie - uśmiechnął się do niej lekko, mimowolnie ścierając łzy z jej policzków i podając bułkę. Usiadł obok niej, uznając że jeszcze trochę mogą sobie tutaj posiedzieć i pobiesiadować. Nikt im nie będzie w tym przeszkadzał. - Co tutaj robisz? - zapytał jej po chwili milczenia.
Dziewczyna podciągnęła zakrwawione kolana po samą próbę, starając się zmniejszyć, a najlepiej to w ogóle zniknąć. Wziąwszy do ust bułkę, z radością zaczęła ją powoli przeżuwać.
- Nie jestem do końca pewna. Wiem jedynie, że mam teraz zajęcia w terenie i powinnam czegoś szukać - powiedziała dziewczyna między kolejnymi kęsami. Kątem oka spojrzała na swoje poharatane nogi. Musiała wyglądać naprawdę fatalnie. Podarta, brudna od krwi i kurzu sukienka, która ledwo zakrywała jej bieliznę, a także rozbite okulary. Rozczochrane włosy oraz rozmazany makijaż. Do tego jeszcze poobijane i podrapane nogi. Wyglądała jak kupka nieszczęść, a ktoś kto jej nie zna, nawet przez chwilę nie pomyślałby, że ta dziewczyna może być księżniczką.
Munrou skinął tylko głową, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co widział przed sobą. Ta dziewczyna kompletnie nie była przystosowana do współżycia w społeczeństwie. Nic jej nie opowiedział, ani nie skomentował opłakanego wyglądu ani jej bielizny... zdecydowanie nie seksownej, niestety... Potrząsnął lekko głową i pomógł jej wstać, a widząc jak się chwieje zabrał ją na ręce.
- W tak długiej sukni Sayu-chan, zajęcia w terenie to szczyt głupoty niestety - oznajmił w końcu chcąc by dziewczyna się ocknęła. Zaczęła myśleć nad swoimi postępowaniami. W innym wypadku nigdy sobie tu nie znajdzie znajomych, ani nie będzie dobrą uczennicą.
Dziewczyna wzdrygnęła się odrobinę, czując jego dłonie na swoim ciele, a po chwili jeszcze ramiona i pierś. Zdecydowanie nie była przyzwyczajona do takiej bliskości ze strony drugiego człowieka. Nawet jej bratu nie pozwalano jej zbytnio dotykać, a rodzice ograniczali się do co najwyżej jednego uścisku dziennie, na dobranoc, choć i tak to był szczyt marzeń Sayuri. Czarnowłosa jednak nic nie powiedział przez dłuższy czas milcząc, biorąc za pretekst kończenie posiłku. Jednak, kiedy w jej ustach zniknął ostatni kęs kanapki w końcu musiała się odezwać, chociażby jednym zadaniem.
- Wiem - szepnęła cicho - Ktoś mi już zdążył to uświadomić. Tylko ja po prostu nie mam niczego innego - dodała jeszcze ciszej, a jej policzki odrobinę się zarumieniły, co tym razem można było zobaczyć, przez zmyty w niektórych miejscach przez łzy, makijaż.
Lavi spodziewał się takiej odpowiedzi. Taktownie zignorował jej zakłopotanie i urocze rumieńce wkradające się jej na twarz. Musiał przyznać, przed samym sobą, iż dodawały uroku dziewczynie. Jeszcze gdyby tylko zmyć tę tonę makijażu, byłoby wprost idealnie.
- To chyba będziesz musiała wybrać się na zakupy - zauważył spokojnie, idąc dość szybkim krokiem na miejsce spotkania. W końcu Sayuri wciąż miała zajęcia, a dzień powoli zbliżał się ku końcowi. - Polubisz to - zapewnił ją, bo nie znał dziewczyny, która nie znosiłaby chodzenia po sklepach i wybierania ciuchów. -Na pierwsze jednak zabierz przewodnika - zachichotał, nie mogąc powstrzymać się od dania jej przytyku.
- Wiem - mruknęła cicho, bez żadnych zastrzeżeń akceptując fakt, że jest naprawdę i pod każdym względem do niczego - Uhm... Może... Może w takim razie zechciałbyś mi zrobić tą przyjemność i zostać moim przewodnikiem podczas zakupów?
Tak naprawdę trudno jej było to powiedzieć. W końcu prosić chłopaka o coś takiego. Ale nie miała nikogo innego, do kogo mogłaby skierować tą prośbę. Shen? Rozmawiali tak naprawdę tylko raz i na pewno nie zebrałaby w sobie na tyle odwagi. Do wyboru był jeszcze Ryu, ale głupio było jej prosić go o coś takiego, bo wiedziała, że ze względu na jej ojca nie odmówi jej niczego. Nie chciała tego wykorzystywać.
Chłopak potknął się ledwie utrzymując równowagę, po czym spojrzał na nią z lekkim zażenowaniem. Jak niby miał jej odmówić? Zacisnął mocniej wargi przez dłuższą chwilę się nie odzywając. Znajdowali się już nieopodal miejsca spotkania, z czego był nawet rad.
- Wiesz... mężczyźni raczej nie przepadają za zakupami - zauważył delikatnie, po czym postawił ją na ziemi, kiedy znaleźli się na miejscu. - Mogę zrobić dla ciebie wyjątek - dodał z miną męczennika. - Ale w zamian będziesz zmuszona spędzić koło 3 godzin w bibliotece miejskiej Hekimy.
Kiedy jej stopy zetknęły się z twardym gruntem, przez chwilę miała pewne problemy ze złapaniem równowagi, jednak po chwili wszystko miała już pod kontrolą. Do czasu, gdy chłopak powiedział jego warunek.
- Żartujesz sobie, prawda?! - krzyknęła nagle i bez ostrzeżenia, zapominając kompletnie o manierach - Hekima. Biblioteka miejska w Hekimie? Mówisz poważnie?
- Całkowicie poważnie - zapewnił ją. - Czasami jestem zwyczajnie nudnym człowiekiem - uśmiechnął się delikatnie, popychając ją w stronę rówieśników, kiedy trener zaczął się już denerwować. - Idź, zanim spadnie na ciebie kolejny grad złośliwości - mruknął, samemu wyprzedzając grupę i znikając w przejściu, by wrócić do Akademii.
Sayuri chciała jeszcze mu coś powiedzieć, ale nie zdążyła. Przyprowadziwszy ją na miejsce zbiórki, odszedł jak najszybciej się tylko dało. Nie dziwiła mu się i w żadnym wypadku nie miała mu tego za złe.
- Do zobaczenia, Lavi-chan. - powiedziała jeszcze, patrząc na plecy czerwonowłosego, który po chwili zniknął w tłumie.
No trudno. Powie mu to dopiero w Hekimie. Albo po prostu nigdy, bo w końcu czemu miałaby go obchodzić taka głupia rzecz.
Westchnęła cicho. Póki co będzie musiała stawić czołu innemu wyzwaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony