Obrazek 1

Obrazek 1

10/05/2014

Czasami życie księżniczki nie jest idealne

Tyrion okrył brata kocem i pokręcił z niedowierzaniem głową. Lavi rzadko kiedy do niego przychodził, jakby pilnując by nikt ich ze sobą nie powiązał. Tego dnia jednak przyszedł i nie wiedząc nawet kiedy zasnął na stojącej w kącie kanapie. Musiał być nieźle zmęczony. 
Tyrion nie zastanawiał się długo nad powodem zmęczenia brata. Lepiej było nie wiedzieć co ten robił gdy schodził z jego oczu. Odetchnął głęboko, odrzucając najczarniejsze myśli w kąt umysłu i usiadł przy biurku. Z wyraźną niechęcią spojrzał na wciąż rosnącą górę papierów. 
- To najgorsza część tej roboty - mruknął do siebie, zabierając się za pierwszą górę papierów. Kiedy już był w połowie, nagle w pomieszczeniu pojawił się Khal wraz ze swoją siostrą, rozrzucając mu dokumenty na podłogę. Tyrion zmarszczył brwi, podpierając brodę na dłoni i patrząc na kumpla spode łba. - I kto to teraz posprząta, co? Ile razy mam cię prosić, żebyś wchodził drzwiami? Teleportuj się pod drzwi - burknął, kompletnie zapominając o niedawnym awansie jego przyjaciela.
- Ciebie też dobrze widzieć Tyrion. - Mężczyzna uśmiechnął się pogodnie do kolegi z ławki. W ogóle nie zwrócił na jego ton głosu. - Wybacz, chociaż i tak uważam, że większość tego bałaganu to nie przeze mnie. - dodał śmiejąc się dźwięcznie, próbując tym samym złagodzić trochę gniew dyrektora akademii. - A no właśnie. Pamiętasz może moją siostrę, Sayuri?
Khal popchnął do przodu stojącą za nim dziewczynę. Była to chyba najpiękniejsza osóbka jaką kiedykolwiek widział. Gęste, lekko pofalowane, czarne włosy, sięgające jej do pasa, delikatnie opadały na nagie ramiona dziewczyny, okalając delikatne rysy jej twarzy. Tego samego koloru, bystre oczy, otoczone obwódką długich rzęs wyróżniały się na idealnie alabastrowej skórze. Szczupła, ale nieco wątła sylwetka dziewczyny nadawała jej delikatności i wyglądu najrzadszego kwiatu. Nieśmiało uśmiechnęła się, prezentując tym pełne usta i równe, białe zęby. Zdawała się być taka idealna, że wręcz nieprawdziwa, jakby wyrwana z czyjeś fantazji.
- Miło mi cię znów zobaczyć, Tyrionie Munrou. - powiedziała, lekko przy tym dygając. Jej głos był niczym, najpiękniejsza melodia. Cichy, jednak czysty i pełen pewności siebie.
Mężczyzna przez chwilę tylko ich obserwował znudzonym spojrzeniem, zastanawiając się, w którą stronę pofrunęły papiery, które już przerobił. Zreflektował się jednak, gdy tylko usłyszał jej głos. Wstał z miejsca i obdarzył ją delikatnym uśmiechem.
- Ciebie również Sayu-chan - odparł, obchodząc biurko by porwać dziewczynę w objęcia, jak to miał w zwyczaju robić, kiedy ta była jeszcze małym brzdącem. - Wyrosłaś - zauważył niezbyt inteligentnie, kiedy już ją puścił i usiadł sobie na biurku. - Jak mogę wam pomóc? - zapytał przenosząc wzrok z Sayuri na Khala, choć w sumie już domyślał się w czym jest problem. Zaproponowałby im coś do picia, ale obawiał się, że w tej chwili nie mieliby gdzie usiąść, toteż tylko podrapał się z zażenowaniem po głowie. - Sayu-chan, uczyłaś się do tej pory na dworze, prawda? - chciał wiedzieć, zbierając papiery z biurka i kładąc na nim jedynie krótki test. - Siadaj - polecił jej. - Musimy sprawdzić, czy swobodnie możemy cię wrzucić do wyższej klasy.
Czarnowłosa odrobinę była speszona całą tą sytuacją. Nie była przyzwyczajona do takiego okazywania uczuć osobom spoza kręgu rodzinnego, a już szczególnie takich powitań. Na jej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce, które jednak pod grubą warstwą pudru był prawie niewidoczny.
- To nie mogę już bez żadnego konkretnego powodu odwiedzić swojego najlepszego przyjaciela? - zapytał oburzony król Wenrou, kiedy w końcu przestał się śmiać z zachowania swojej siostry - No dobra, nie będę robił żadnych podchodów. Znasz naszą sytuację rodzinną, ale nie będę się w tym zagłębiać. Po prostu ze względu na stare dobre czasy przyjmij moją siostrzyczkę do akademii. Nie dlatego, że tak ci każę, tylko, dlatego, że cię o to proszę. - zakończył opierając się plecami o ścianę.
W tym czasie Sayuri posłusznie, bez żadnego sprzeciwu usiadła przy biurku i rozpoczęła wypełnianie testu. Szybko kreśliła na papierze piórem eleganckie literki z różnymi zawijasami, starając się jak najdokładniej odpowiadać na pytania.
- Czy to naprawdę jest potrzebne? - dodał po chwili Khal, nachylając się nad biurkiem.
- Nie przeszkadzaj - poradził mu spokojnie Tyrion, łapiąc go za łokieć i odciągając go od biurka. Poprowadził go na drugi kąt pomieszczenia wyciągając jeszcze z szafy krzesło. Postawił je przed nim. - Sam powiedziałeś, że mnie prosisz, a ja wszystkich kandydatów traktuję tak samo - dodał z delikatnym uśmiechem. - Twoja siostra nie stanowi tu wyjątku - sam podparł ścianę. - Po prostu muszę sprawdzić, czy mogę ją posłać do klasy B. Nie wpuszczę jej tam, jeśli nie będzie miała opanowanej wiedzy podstawowej - wyjaśnił mu jak dziecku, choć przecież jego przyjaciel powinien zdawać sobie z tego sprawę. Przycupnął sobie na oparciu kanapy, uważając by nie ruszyć przypadkiem Laviego. - Tylko... - skrzywił się lekko. - Będzie mały problem... mam miejsce dla niej w pokoju 3-osobowym - mruknął. - Przychodzisz w momencie, kiedy prawie wszystkie pokoje mam zajęte. To nie jest początek roku - wyjaśnił. - Będzie musiała się pomęczyć w męskim gronie - nie ukrywał, że trochę go to bawiło. Już nie mógł doczekać się miny brata. Uwielbiał stawiać mu kłody pod nogi, kiedy te były takie niewinne. Roześmiał się lekko widząc minę Khala. Tak jak sądził mężczyzna miał opory przed zostawieniem swojej małej siostrzyczki w gronie męskim.
- Jak tylko zwolni się miejsce w damskim pokoju, to ją tam przeniosę - obiecał wciąż się śmiejąc pod nosem.
Młody władca siedział kompletnie bezruchu, wciąż nie mogąc przyswoić do końca przekazanej mu przez Tyriona informacji. Przez chwilę przyglądał się podejrzanie przyjacielowi, aż w końcu wybuchł głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
- Ach Tyrion - zaczął, kiedy w końcu udało mu się opanował salwy śmiechu. - Przyznam się bez bicia, kiedyś w to wątpiłem, ale ty to jednak stary masz poczucie humoru.

- Cieszę się, że wreszcie w to uwierzyłeś - zawtórował mu Tyrion, wstając z miejsca i podchodząc do Sayuri. Zajrzał jej przez ramię, kiwając powoli głową. - Tak, myślę że nie będzie problemu z twoim pójściem do klasy B - uśmiechnął się lekko, kucając obok niej i szukając w biurku jedynego wolnego klucza. - Proszę A5. Będziesz w dobrych rękach - oznajmił wesoło, po czym wrócił do kanapy i potrząsnął lekko bratem. - Wstawaj Lavi - mruknął tylko.
Rudowłosy niechętnie się obudził, przeciągnął się siadając i nieco nie rozumiejąc tej nagłej pobudki. Ziewnął mocno i jeszcze rozczochrał swoje włosy wstając.
- Jestem ci do czegoś potrzebny? - zapytał brata, kątem oka obserwując wciąż siedzącą przy biurku piękność. Oblizał lekko wargi z trudem odwracając od niej wzrok. - Masz nową uczennicę? - zapytał spoglądając teraz na Khala i wyszczerzając się do niego. - Cześć Khal - przywitał się z nim wesoło. 
- Lavi to jest Sayuri - Tyrion wskazał dłonią dziewczynę. - Siostra Khala, widzieliście się kiedyś...
- Ta mała wariatka? - niemal się zakrztusić teraz już doszczętnie wlepiając swoje spojrzenie w dziewczynę. Wsunął dłonie w kieszenie spodni i pokiwał lekko głową. - Nie poznałbym...
- Czekaj. Ty nie żartowałeś prawda? - zapytał panicznie Khal, piorunując wcześniej młodego Monrou'a za 'piękny' rzeczownik jaki przypisał jego kochanemu oczku w głowie - Błagam Tyrion, powiedz, że to jeden z twoich głupich dowcipów, których nikt oprócz ciebie samego nie rozumie. - Baskerville gwałtownie podniósł się z krzesła, które z hukiem uderzyło o podłogę, i natychmiast doskoczył do dyrektora patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
Tymczasem Saruyi słysząc znane jej imię dawnego przyjaciela z piaskownicy, z ciekawością przyglądała się już siedzącemu na kanapie chłopakowi. Starała się to jednak najdyskretniej jak tylko potrafiła, nie chcąc złamać żadnej z zasad wpajanych jej od dzieciństwa.
- Chyba nie mam innego wyjścia, jak się na to zgodzić. - powiedział po chwili zrezygnowany Khal - Ale mam dwa... nie... trzy warunki! - powiedział stanowczo i zaczął wyliczać na palcach - Po pierwsze, jak najszybciej się tylko da, znajdziesz mojej siostrzyczce pokój, w którym liczba chłopców wynosi 0. Po drugie, pozwolisz mi porozmawiać z tymi szczęśliwcami na osobności, jeszcze przed w prowadzeniem się do nich Sayuri. No i po trzecie i najważniejsze, broń Boże, żeby Viserys się o tym dowiedział.

Tyrion pomasował się po skroniach słysząc te jego warunki. Pokiwał tylko głową na znak, że chociaż połowicznie się z nimi zgadza. Położył dłonie na ramionach swojego brata i lekko je ścisnął.
- No więc jeden współlokator jest tutaj - odparł spokojnie, kompletnie nie przejmując się zaskoczonym spojrzeniem Laviego. - Drugi jest nieszkodliwy. Shen Miney, mała płotka - machnął tylko dłonią. - Proszę, możecie wyjść na korytarz porozmawiać - popchnął nieco Laviego, by ten wreszcie wstał.
Chłopak z ciężkim westchnieniem ruszył za Khalem, obrzucając jeszcze dziewczynę łagodnym uśmiechem. Na korytarzu oparł się o ścianę, krzyżując ręce na piersi.
- Nic jej nie będzie - oznajmił spokojnie, czując to piorunujące spojrzenie młodego władcy wbijające się w niego niczym świder. - Nie jesteśmy przestępcami - dodał zaraz.
Baskerville jednak wcale nie wyglądał na złego czy rozgniewanego, wręcz przeciwnie, wręcz bił od niego spokój i łagodność. Podszedł bliżej do chłopaka i położył mu rękę na ramię, delikatnie się przy tym uśmiechając.
- Bardzo mnie to cieszy Lavi, jednak aby sumienie mnie nie trawiło, muszę z tobą o tym porozmawiać. Wiem, że jesteś rozsądnym i zdolnym chłopakiem, na którego czeka wspaniała przyszłość. Ale tknij Sayuri choć małym palcem, patrz na nią zbyt długo lub miej o niej jakiekolwiek fantazje, a daję ci słowo władcy Wnerou, że nie będziesz miał już żadnej przyszłości - powiedział, ani na chwilę nie przestając się do niego przyjaźnie uśmiechać, co było jeszcze gorsze, niż gdyby na niego krzyczał i próbował zabić wzrokiem - Ufam ci, więc nie zawiedź mojego zaufania. - dodał i zniknął za drzwiami gabinetu.
Lavi chwilę jeszcze stał przy tej ścianie próbując dociec co się przed chwilą stało. Serce waliło mu jak młotem, więc odruchowo je rozmasował. Był niemalże pewien że nieco pobladł. Odchrząknął nieco wchodząc wreszcie do gabinetu. Obrzucił swojego brata chłodnym spojrzeniem.
- I że to niby moi kumple nie mają piątej klepki, tak? - zmrużył nieco oczy. Tyrion obdarzył go rozbrajającym uśmiechem przystając przy Sayuri.
- Proszę, twój nowy plan lekcji i klucz od pokoju - podał jej wszystko. - Twoje rzeczy na pewno już tam są - dodał jeszcze. - Lavi bądź tak miły i oprowadź Sayuri po wyspie....  - rzucił, a widząc błysk radości w oku brata, zaraz się zreflektował. - ... i nie miałem tu na myśli podziemnych korytarzy - warknął, psując tym samym frajdę chłopakowi.
- Pani pozwoli - rudowłosy podszedł do dziewczyny i z czarującym uśmiechem podał jej dłoń, pomagając wstać. W końcu miał do czynienia z księżniczką. Nie można było obchodzić się z nią tak samo jak z innymi dziewczynami, a przynajmniej nie będąc pod czujnym okiem jej brata. Złapał ją pewnie za rękę i wyprowadził z gabinetu, dopiero za zakrętem puszczając ją.
- Sayuri to jest główny budynek, w którym mamy lekcje. Znajdujemy się na pierwszym piętrze - zaczął jej wszystko tłumaczyć. Miał w tym wprawę, gdyż często robił za przewodnika. Sayuri wyglądała na nieco spłoszoną, co wcale go nie zdziwiło. W końcu nikogo tu nie znała... może jego, ale na pewno go nie pamiętała. Zresztą ostatni raz widzieli się 10 lat temu i od tamtej pory zdążył się zmienić. Wydorośleć. Z płaczliwego dzieciaka, którego wszędzie było pełno, zmienił się w mężczyznę dobrze zbudowanego. Jego cera nie była już taka jasna, a wszystko to za sprawą słońca. Często przebywał na dworze, badając różne zakątki Tahorayo, przez co zahartował się.
Czarnowłosa tylko przez cały czas delikatnie przytakiwała głową, wciąż promiennie się uśmiechając. Ciekawskim spojrzeniem pochłaniała każdy zakamarek budynku, chcąc zapisać w swojej pamięci każdy, najmniejszy nawet szczegół. Jednak poza tym właściwie jej mimika nie zmieniła się nawet na chwilę, odkąd pojawiła się na wyspie. Zdawała się być serdeczna i radosna, ale równocześnie zimna i pozbawiona emocji. Poza tym przez cały czas nie odezwała się ani razu, nie licząc krótkiego powitania Tyriona. Dziewczyna przez swój perfekcyjny wygląd i niecodzienne zachowanie zdawała się być naprawdę nieprawdziwa, jakby tylko przywidziała się Laviemu. W porównaniu do niej, duchy, które spotykał chłopak w podziemnych korytarzach Akademii były o wiele żywsze i bardziej realne.
- Tutaj znajduje się biblioteka. Lepiej uważać na pannę Marię. Wciąż jest niezamężna i wręcz nie znosi towarzystwa... poza książkami rzecz jasna - rudowłosy nie zwykł rozmawiać z posągami, więc przystał teraz przy ścianie obserwując ją tylko spojrzeniem. Dmuchnął sobie w grzywkę opadającą mu na oko. - Dlaczego zdecydowałaś się dołączyć do Athande? - zapytał jej w końcu, chcąc choć wydobyć z niej jedno zdanie. Nic wielkiego.
Również i teraz mina Sayuri nie zmieniła się, a ona sama wydawała się być nim ani trochę nie wzruszona. Prawda jednak była nieco inna. W jej ciemnych oczach przez ułamek sekundy dało się dostrzec błysk podniecenia i ekscytacji. Była naprawdę szczęśliwa, że zadano jej to pytanie, a tak naprawdę cieszyła się z każdego. Czuła się wtedy  ważna, że kogoś w końcu interesuje jej zdanie i zachce je uszanować. Dziewczyna nie miała nigdy zbyt dużego pola popisu co do rozmowy. Nie mówimy tu o długich lekcjach poprawnego wysławiania się, pięknego języka oraz sztuki konwersacji, tylko takiej prawdziwej, nie udawanej.
- Sądzę, że... - zaczęła, jednak od razu ugryzła się w język. Popełniła jedną z największych gaf jakie tylko mogła. Była kobietą, które w tych czasach nie miały prawa sądzić, uważać, czy myśleć. Miały tylko pięknie wyglądać, umilać mężczyzną czas i dawać im potomstwo. - Mój dar, choć mały i niezbyt przydatny, jak każdy wymaga pomocy w poskromieniu go i panowaniu nad nim. Akademia Athande to jedyne miejsce, w którym można mi w tym pomóc. - powiedziała śpiewnym, cichym głosem - Oprócz tego jest to ostatnia dla mnie szansa, dla poznania świata poza zamkowymi murami. - I odwleczenia nieuniknionego. - dodała po chwili w myślach, jednak od razu skarciła się za tak zuchwałą myśl.
- Jaki jest twój dar? - zainteresował się zaraz Lavi, przestępując z nogi na nogę i wyprowadzając ją z biblioteki. Poprowadził ją teraz po dziedzińcu, by w końcu zasiąść przy jednym stoliku, gdyż zbliżała się pora kolacji. - Sayu, to ty jeszcze nie widziałaś nic poza murami zamkowymi? - uniósł lekko brew. - Będziemy musieli to zmienić - wyszczerzył się do niej chwytając jedną bułkę i rozrywając ją na wpół by pomaczać ją w zupie mlecznej. - A! Posiłek pojawi się przed tobą, gdy pomyślisz co chcesz zjeść. Tamta pani - wskazał na jedną z grupy obsługujących ich kucharek. - Tworzy potrawy w mgnieniu oka. Jest niesamowita - dodał kiwając do kobiety, która zaraz się zarumieniła.
Sayuri była taka zadowolona. Nikt jeszcze, oprócz członków jej rodziny i najbliższej służącej, nie zadał jej aż tylu pytań w ciągu jednej rozmowy, a już na pewno nikt w ciągu tak krótkiego odstępu czasowego. Szczególnie nikt nie wypytywał jej zbytnio o jej umiejętności, a był to jeden z tematów, który najchętniej by poruszała, gdyby tylko mogła. Jej radość jednak zostało odrobinę przytłumiona, widząc nieco inną 'etykietę' niż dobrze jej znana, którą  rudowłosy posługiwał się podczas posiłku.
- Widzę duchową energię znajdującą się w każdym żywym organizmie oraz martwych przedmiotach, która za pewne dla ciebie jest bardziej znana pod pojęciem Aury. Potrafię ją w sobie kumulować, a następnie zamieniać i wypuszczać pod postacią widzeń oszukujących ludzkie zmyły, nazywane po prostu iluzją. - zakończyła, uśmiechając się do niego nieco szerzej. W tym samym momencie pojawił się przed nią niewielki półmisek z sałatką złożoną z najróżniejszego bukietu warzyw, który został pięknie przyozdobiony.
- A jesteś w stanie na przykład wyczytać z mojej aury to czego boję się najbardziej, a potem stworzyć z tego iluzję? - zainteresował się, uznając jej dar za ciekawy, a nawet i przydatny. Spojrzał na jej talerz z delikatnym uśmiechem, maczając znów bułkę w swojej zupie. Ugryzł ją lekko i nie odzywał się póki jej nie połknął. - Mój dar jest kompletnie nieprzydatny - rzucił luźno. - Tworze ogień, ale teraz jestem na etapie nauki jak go gasić. Chcę posiąść taką władzę nad ogniem, by potrafić go gasić. Być może wtedy będę bardziej przydatny - wzruszył ramionami.
Sayuri nie odpowiedziała na pytanie. Zamiast tego zaczęła powoli jeść swój posiłek, pamiętając o każdej zasadzie suar vivre, które miała już tak dobrze wpojone, że wszystko robiła wręcz automatycznie. Dziewczyna nie widziała co odpowiedzieć. Nie chciała wydać się chłopakowi bezradna i nie do końca świadoma swoich możliwości, ale z drugiej strony brzydziła się kłamstwem i nie chciała go oszukiwać. Nie mogła jednak zignorować jego pytania. Byłoby to bardzo niegrzeczne z jej strony.
- Właśnie po to tu jestem. - zaczęła po chwili, przełykając kilka kęsów sałatki - Aby się tego dowiedzieć i w miarę możliwości nauczyć.
Munrou skinął lekko głową, odchylając się teraz na krześle. Nie dojadł zupy, ale odsunął na chwilę talerz na bok,  i oparł głowę na łokciu chwilę obserwując jej perfekcyjną etykietę. W porównaniu z nią, zachowywał się niczym dzikus. Cóż zrobić, nigdy nie otrzymał lekcji etykiety. Ich ojciec bowiem uznawał, że jest to tylko niepotrzebne zawracanie głów bzdurami. Mimo to sam dobrze znał jej zasady. Przez myśl przeszło mu, że Tyrion musi czuć się nie na miejscu na tych wszystkich bankietach królewskich.
- To dobrze - odparł w końcu z wyraźną ulgą, świdrując ją spojrzeniem swojego zielonego oka. - Przynajmniej mam pewność, że na pobudkę nie będzie mnie czekał koszmar - zachichotał, nalewając sobie trochę wina do kieliszka i bez pytania wlewając go i jej. - Ne, zawsze nakładasz na twarz tyle pudru? - zapytał jej po dłuższej chwili, zanim zdążył ugryźć się w język. - Przepraszam - palnął. - Ale ten puder ujmuje ci uroku...
Gdyby tylko Sayuri mogła, zarumieniłaby się w tym momencie. Trudno było jej określić, czy została właśnie przez Laviego obrażona, czy też był to komplement. Mimo to, zrobiło jej się jednak trochę przyjemnie i ciepło na sercu. W swoim życiu słyszała wiele pochwał na temat swojego wyglądu, jednak wszystkie były takie same i nawiązujące jedynie do jej nieprawdziwego wyglądu, perfekcyjnej dziewczyny.
- Przyjmuję twoje przeprosiny, Lavi. - odpowiedział spokojnie, dodając do tego swój olśniewający uśmiech. - Nie zawsze, a będąc do końca szczerą to nigdy, gdyż to nie ja zajmuję się swoim makijażem.
- Poważnie? - Chłopak aż wstał o mało co nie przewracając zupy. Wpatrywał się w nią teraz jak w obrazek. Nie sądził by takie kobiety jeszcze istniały na tym świecie. Odchrząknął nieco, widząc na sobie zdziwiony wzrok zebranych. - Osa - usprawiedliwił się im z czarującym uśmiechem, znów siadając na swoim miejscu. - Ale wiesz, że tutaj nikt cię nie będzie malował, co nie? - upewnił się, że dziewczyna jest tego świadoma. - I że łazienkę mamy wspólną? No i, że ubieramy się samemu... ogólnie to jesteśmy tu samodzielni - uśmiechnął się delikatnie.
- Jestem tego w pełni świadoma, Lavi - zaczęła spokojnie dziewczyna. Bo taka właśnie była przez cały czas, przez całe życie. Grzeczna, spokojna i posłuszna, nigdy nie wyrywająca się przed szereg. - Jednak dziękują ci za twoją troskę i poinformowanie mnie o tym fakcie - dodała, po czym spokojnie powróciła do swojego na wpół zjedzonego posiłku.
Lavi zamrugał kilkakrotnie. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi, a jego ekspresja teraz musiała być wyjątkowo śmieszna. Upił łyk czerwonego wina i odetchnął głęboko, pocierając dłonią oko. Zapowiadało się na długą znajomość i to dość... dziwną. W tej chwili cieszył się, że jako osoba należąca do klasy badaczy, będzie spędzał parę nocy w miesiącu poza pokojem. Będzie regenerował baterię by rozmawiać dalej z księżniczką.
- Twoja kolej, Sayuri - stwierdził w końcu. - Pytaj o co chcesz. Na pewno jesteś ciekawa jak tu funkcjonujemy, a może masz trochę pytań natury osobistej... - zaproponował. - Albo chciałabyś coś jeszcze zobaczyć.

3 komentarze:

  1. TO JEST ZA DŁUGIE ALBO TYLKO MI SIĘ TAK WYDAJE.
    Dobra, dobra, nie było tak źle. Nie było monotonnie, więc jakoś to zjadłam. Zwłaszcza, że nie mogłam doczekać się notki Suri.
    Nie mogę się doczekać również najbliższego poranka w gronie chłopców ;D Który zapina pończoszki? Który zaciąga gorset? Który umaluje? xD
    Żartuję, żartuję. Ale Lavi! Musisz wytrzepać z Sayuri normalną dziewczynę, bo w tej chwili jest jedynie pustą laleczką. Nie pustą w sensie głupią, broń Boże, ale po jej zachowaniu to widać... jest tak niemożliwie sztuczna, aż bolą oczy. Ale wiem, że właśnie ma taka być ;) czekam na dalszy ciąg i wątek z Suri!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i tak zostało skrócone i podzielone na dwie części, więc nie marudź :P
      No czemu wszyscy chcą mi ją zmienić. Czy nie mógłby jej ktoś polubić taką, jaką właśnie jest? Nie... Stop... W sumie to rzeczywiście nie wiadomo jaka ona jest. Nawet ona biedna tego nie wie. Poza tym, ktoś mógłby Laviemu pomóc. Chłopak i tak ma już sporo na głowie.

      Sayuri

      Usuń
    2. Ja chcę T.T Dlatego właśnie mam zamiar pisać z tobą notke głupku xD

      Usuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony