Obrazek 1

Obrazek 1

10/04/2014

Wład­ca, który nie królu­je w ser­cu swego ludu, jest niczym

Shen ziewnął przeciągając się i mrugając oczami. Był już w pobliżu Seli, ale stracił wszystkie siły. Niezbyt wysypiał się na gołej ziemi.
Minął tydzień odkąd Tyrion zwyczajnie wyrzucił go z wyspy i nakazał iść do Sheiryu. Ponoć matka wpadła na genialny pomysł zorganizowania przyjęcia, a taki "spacer" do kraju, który mu się należy, miał go wreszcie podporządkować. Tymczasem został pobity, okradziony, niemalże zgwałcony i poderwany. Oto opieka w akademii Athande. Teraz szedł tam z resztką prowiantu i jednym sztyletem, nic innego nie zostało, a noce zaczęły robić się coraz zimniejsze. Na szczęście dziś powinien dojść do miasteczka poprzedzającego ogromną bramę celu tejże podróży. Dlaczego tak naprawdę tam szedł? By ukraść coś, bez czego Sheiryu przestanie być szanowany. Źródło jego mocy, ciemny kryształ, prawdopodobnie umieszczony w koronie lub berle. Mógł zabrać ze sobą parę osób, więc bez zastanowienia wybrał Laviego i Sayuri, choć Tyrion miał przyprowadzić też paru innych.
Mięśnie bolały, gdy stawiał kolejne kroki, a gardło płonęło od wydawanych jęków i krzyków. Wszystko widział jak przez mgłę, upływające minuty trwały wieczność. Chciał upaść i nigdy więcej nie wstać, ale ciało było nieposłuszne. Wolało umierać powoli, wykorzystując to, co zostało. Pewnie wyglądał jak chodzący trup, czuł się niewiele lepiej. Po długiej i bolesnej walce zamknął oczy, a kończyny postanowiły współpracować, nieco łagodząc upadek.

~

Zbudził się na twardym materacu, okryty przynajmniej pięcioma warstwami grubych koców. Nad nim pochylała się groźnie wyglądająca kobieta, która wpatrywała się weń z grymasem.
- Zdychałeś to cię przygarnęłam. Dwa dni żadnego znaku życia, a teraz otwierasz oczy i się boisz? - prychnęła z pogardą, podnosząc się z miejsca. - Może to dobrze, że nie zostałeś królem.
Shen nic nie rozumiał. Kim była i skąd wiedziała, kim jest on? Zebrał się w sobie i spróbował wstać, ale ostry ból w plecach ostrzegł go, żeby nawet o tym nie myślał.
- Raczej nie będziesz mógł chodzić przez najbliższe parę dni - stwierdziła niezadowolona.
- Co ty nie powiesz - odwarknął zirytowany jej postawą. - Muszę dotrzeć do zamku.
- Tam już nie ma żadnego zamku - odparła spokojnie, sięgając po jabłko i odgryzając kawałek.
- Możesz powtórzyć?
- Sela już nie posiada zamku. Albo raczej jego połowy - wytłumaczyła spokojnie. - Jacyś buntownicy zniszczyli jego tył, nie ma już większości pokoi dla służby czy sal w których się naradzali, a także miejsca obrony. Jeśli inne kraje zdecydują się zaatakować, nie mamy szans.
Nie wierzył w to co właśnie usłyszał. Może nie życzył dobrych rządów swemu bratu, ale nigdy nie naraziłby życia tych ludzi, nawet za cenę władzy.
- Hekima i Wenrou... chcą atakować? - zapytał przerażony tym wszystkim.
- Hm? - zdziwiła się kobieta, po chwili rechocząc oraz jednocześnie plując kawałkami jabłka. - Nic takiego nie powiedziałam, głupi. Wenrou raczej nie chciałoby wojny w tyloma dzikusami, nie wiem jak z Hekimą. Jesteśmy w samym środku niemego konfliktu, Meruyo blokuje nam ucieczkę na cmentarzysko, gdybyśmy rozważali ten pomysł. Bardziej cywilizowani ludzie nawet nie braliby tego pod uwagę, ale w tych czasach wszystko jest możliwe. Sheiryu przestał panować nad tym, co się dzieje. Sela to duże miasto, teren królewski jest najbezpieczniejszy, toteż wszyscy chcą się tam dostać. Wiele się zmieniło od twojego ostatniego pobytu, Shen. I musisz coś z tym zrobić, taki jest twój obowiązek.
- Kim jesteś? - wyszeptał zdumiony, nie mogąc sobie dopasować twarzy do imienia.
- Samantha. Niegdyś pracowałam w zamku. Niańczyłam cię, chociaż nie byłam pełnoletnia. Gdy Sheiryu ogłosił się królem... uciekłam. Zwyczajnie stchórzyłam.
- A ja nie? Przynajmniej martwisz się tym, co się tutaj dzieje, a ja o niczym nie wiem.
- Musisz się przygotować do tego, co wydarzy się, kiedy już skończysz naukę w akademii. Będziesz musiał tu wrócić.
- Pytaniem jest, czy potrafię pokonać własnego brata - mruknął niepewnie. - Raczej nie będę w stanie go zranić, a co dopiero zabić.
- On jest niebezpieczny - fuknęła Samantha. - Potrafi zabić jednym ruchem ręki, czy to jest normalne? Wydaje wyroki według prawa, któremu sam nie podlega, a jeśli ktoś mu się nie podoba, ginie. Co miesiąc morduje jakąś dziewczynę, póki co żadna nie spodobała mu się na tyle, aby przeżyć. Zresztą po tym, co z nimi tam robi, raczej nie chciałyby dalej przebywać na tym świecie. - Skrzywiła się lekko, wpatrując w niego i nie wierząc, że z takiego bezczelnego chłopca, wyrósł na przystojnego faceta. - Śpij, młody - powiedziała wreszcie, wychodząc na zewnątrz. - Jutro wracasz do domu.

~
Dzień był upalny, słońca świeciło wysoko na niebie. Las ciągnął się po prawej stronie, po lewej istniała bezkresna równina. Za sobą zostawiał miasteczko i byłą niańkę, a podążał w stronę  ogromnego, kamiennego muru, otaczającego Selę. Brama do miasta miała bliżej nieokreślony kształt, ale wzbudzała strach w każdym, kto był tu po raz pierwszy. Mężczyzna prowadzący bryczkę pogwizdywał wesoło, a konie kłusowały spokojnie w stronę najgroźniejszego miasta w Astuzii, zupełnie, jakby jechali do sklepu. Shen natomiast był wciąż obolały, a kamienista droga wcale nie ułatwiała mu siedzenia w tym jakże niewygodnym pojeździe. Od Samanthy otrzymał nowe ubrania, składające się ze zwykłej koszulki i brązowych spodenek. Buty wciąż miał te same: zniszczone trampki, wiecznie czarne, chociaż na początku wcale takowe nie były. Zaopatrzyła go też w wodę oraz parę kanapek, coby nie umarł w razie zgubienie się w mieście. Wiele mogło się zmienić od jego ostatniego pobytu, choć strach i niepewność wciąż odczuwał te same.
Zatrzymali się tuż przed bramą, w okienku pojawiła się brzydka twarz strażnika, wrogim wzrokiem zaczerwienionych oczu lustrując przybyszy.
- Hasło? - warknął chrapliwym głosem, który przyprawił Shena o dreszcze.
- Miney - odparł staruszek, ku zdziwieniu blondyna, słyszącego własne nazwisko.
- A kim jest młody? - dopytywał się strażnik.
- Synem - odrzekł farmer bez zająknięcia.
- Jakiś niepodobny.
- Niewierna była.
Brzydki zmrużył oczy, ale po chwili zamknął okienko i krzyknął coś niezrozumiałego. Blondyn już szykował się do ucieczki, gdy nagle ruszyli prosto w paszczę Seli, stolicy Astuzii.
Była dokładnie taka, jak ją zapamiętał: śmierdząca i ogromna. Budynki przeważnie były szare, ewentualnie granatowe. Na ulicach panowało zamieszanie, gwar rozmów przebijał się przez krzyki tych, którzy aktualnie cierpieli w jakimś zaułku. Teren królewski mieścił się po drugiej stronie, toteż czekała ich długa droga, wypełniona wyzwiskami i obelgami. Ponoć na rynku akurat odbywał się targ Astuzyjski, do stolicy mieli wstęp wszyscy kupcy i handlarze, aczkolwiek Shen wątpił w to, iż Sela byłaby jakoś dobrze zaopatrzona w cokolwiek innego niż brud. Starał się jak najmniej rzucać w oczy, ale zadbane konie fryzyjskie uważano za niezwykły widok, a w umysłach niejednego mieszkańca zaświecił pomysł kradzieży. Ponadto chłopak również wyglądał nader czysto i schludnie, więc wtulił się w wory mąki, między którymi siedział. Po długiej jeździe staruszek odkaszlnął, dając tym samym znak, że to już koniec drogi. Shen odetchnął z ulgą, unosząc się i zeskakując z wozu.
Stał przed zamkiem, albo raczej tym, co z niego zostało. Z przodu wszystko wyglądało tak jak kiedyś - ten zamek uważano kiedyś za jeden z piękniejszych. Wielkie schody dzieliły go od jeszcze większych drzwi, ozdobionych złotymi wzorami. Podreptał w ich stronę, próbując nie myśleć o tym, że będzie to bolesne. Bo było.
Niepewny co do następnej czynności stał przed drzwiami niczym skończony idiota. Wreszcie pchnął je lekko, na co ustąpiły i ukazały dom, ale wcale nie aż tak kochany. A kto stał za drzwiami? Kochany braciszek. Niewiele się zmienił, wciąż te same, białe włosy i blizna biegnąca dookoła głowy. Wbił w niego wrogie, złote oczy i pewnie myślał nad tym, w jaki sposób go ukatrupić. Miło znów być w domu.

~
Trzeba ją było zamknąć w lochu - burknął Fatus.
Nie myślałem że przyjdzie - odparł Sheiryu, zirytowany tym, co właśnie przedostało się przez drzwi jego twierdzy.
Zabij go! Wystarczy machnięcie dłonią i...
Jego coś chroni. Zapomniałeś o tym?
Białowłosy rozmawiał z drugą osobą w swojej głowie, Fatus towarzyszył mu od dawna. Wszelkie "zamyślenia" były spowodowane tym, iż akurat trwała konwersacja ze swoim doradcą, który miał nijaki wpływ na ciało Sheiryu. Na szczęście.
Shen wyprzystojniał, ale nie stał się bardziej... męski. Wciąż ten sam chłopaczek, który był tu i płakał po kątach. Prychnął więc tylko i podpisał jakiś dokument o otwarciu nowej karczmy, po czym udał się na górne piętro, a konkretniej do sali balowej. Przyjęcie musiało się udać.
Wydaje mi się, albo czujesz się coraz gorzej.
Czuję się wyśmienicie.
Nie możesz okłamać samego siebie.
Nie umrę.
Właśnie umierasz.
W takim razie ten kraj umrze wraz ze mną.
~

Matka niemalże go udusiła, ale czuł się szczęśliwy mogąc znowu ukryć się w jej ramionach. Nie był zawiedziony reakcją brata, wręcz chełpił się zwycięstwem. Ucałowała go jeszcze i od razu porwała do pokoju, w którym miał przebywać. Nawet nie zdążył się nacieszyć jej ciepłem.
Tutaj także dokonano tylko małych zmian. Ściany wciąż były jasnoniebieskie, a całe pomieszczenie składało się z ubrań i regału z książkami. Poza tym stało tam też to samo, zniszczone łóżko, za młodu bazgrał na nim nożem imiona dziewczyn i chłopców, którzy go interesowali. Rodzicielka usiadła na jedynym krześle i uśmiechnęła się słodko.
- Niczego nie dotykałam, tylko czasem przyszłam tu nieco posprzątać, ale wszystko jest tak, jak to zostawiłeś. Nawet papiery są na swoim miejscu.
Rzeczywiście: w kącie stał mały śmietniczek, a w nim pomięte kartki i inne śmieci bez możliwości rozłożenia się i wypełnienia pokoju jakimkolwiek przykrym zapachem. Uniósł brwi w geście zdumienia i usiadł na miejscu snu, by z jeszcze większym zaskoczeniem odkryć, iż matka nie odkryła skarbu, który został tam schowany gdy tylko udał się do akademii.
- Po co to przyjęcie? - zapytał.
- Żeby ci znaleźć królową - odpowiedziała smutno.
- Przecież Sheiryu...
- Sheiryu ostatnio źle się poczuł. Ponoć bolało go serce, był wściekły. Prawie mnie uderzył - dodała cicho. - Chodzi o to, że on umiera. A ja nie dam rady rządzić takim państwem, to mnie przerośnie.
- Zrzucacie wszystkie obowiązki na mnie - burknął i zerknął na matkę. - Mogłabyś zostawić mnie samego? Chcę to wszystko przyswoić.
Skinęła głową i wyszła bez sprzeciwu, jak najciszej zamykając drzwi. Shen wstał, ale zaraz kucnął, by przypomnieć sobie każdego, w kim kiedykolwiek się zauroczył. Palcami przejechał po imionach dziewczyn, które teraz zapewne leżały martwe gdzieś w lesie, wzrokiem natomiast zatrzymał się na dwóch ostatnich.
- Lavi - wyszeptał, ale zaraz potrząsnął głową z uśmiechem.
Natomiast gdy dotarł do ostatniej wybranki, westchnął tylko cicho, nie będąc pewien co o niej teraz myśleć. Brzydkie litery układały się w jedno imię, pamiętał ten moment gdy uklęknął przy łóżku i jął rzeźbić to w drewnie.
Dezzy
---
Taka dumna jestem z tej notki że awwwwww ♥
Najdłuższa w całym moim życiu chyba xD

4 komentarze:

  1. WoWoWoWoWoW!!!
    Ta notka jest naprawdę wspaniała. Chciałabym mieć takie super pomysły jak ty, no i jeszcze tak ładnie to wszystko opisać.
    Astuzia popadła w tak wielkie kłopoty o-o Podejrzewałam, że będzie źle, ale nie aż tak. No i nasz 'kochany' władca wybiera się na drugą stronę? Serio zaskoczenie, w końcu myślałam, że tacy tyrani jak on to wiecznie żyją. Ach, no i królowa dla Shen'a :3 Czyżby Dezzy miała zostać nową władczynią? Żeby tylko Sheiryu'owi przypadkiem się nie spodobała. Właśnie, a co jeżeli on sobie wcześniej znajdzie jakąś królową? Nee... Tyle pytań bez odpowiedzi ;-;
    Czekam na ciąg dalszy.

    Sayuri

    OdpowiedzUsuń
  2. Mrau... być wyrzeźbionym na łóżku to już zaszczyt <3

    Pozwól, że zbiorę myśli, zanim ci tu tak ładnie skomentuję...

    Po pierwsze, drogi Manateku mój kochany, jestem z ciebie taaaka dumna! Opowiadanie ma ręce i nogi, jest trochę powtórzeń niestety 'było, był itp itd', kiedy opisywałaś miasto, ale mimo wszystko jest w nim sporo treści oraz wyszło niezwykle - jak na ciebie - długie! Czekam niecierpliwie na dalsze części...

    I...

    Jestem jakoby zobowiązana uczestniczyć na przyjęciu dla Shena, skoro Lavi jeszcze żyje i był kiedyś zauroczeniem Shena... no cóż, wówczas nie ma to tamto, trzeba będzie poudawać trochę kandydatkę na królową i popchać w stronę Shenka Dezziego xD

    Poza tym... Sheiryu jest chory? Hm... a może on tylko tak udaje? Stawiam na to drugie :D

    Lavi

    OdpowiedzUsuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony