Obrazek 1

Obrazek 1

11/25/2014

Czy pamiętasz, jak to było, gdy byliśmy sam na sam? Bicie serca mi mówiło, że dla Ciebie serce mam!

Uwaga, notka zawiera nieudolne (początkowo) podrywy Shena, zakończone czymś, czego nie powinny czytać osoby poniżej osiemnastego roku życia, a co i tak zrobią :)
Aha i Dezzy pisała na fonie xd


Zasiadł na ławce mieszczącej się na brzegu wyspy, by poobserwować chmury i na chwilę uciec od irytującej codzienności wypełnionej nudnymi zajęciami i banalnymi rozmowami z osobami, których życie polega na jedzeniu i zabawach o niskim poziomie. Przeciągnął dłonią bo blond włosach w geście zmęczenia i wydął usta, wpatrując się w podróżujący na północ obłok.
No dobra, Deziak, chyba czas ruszyć tą spasłą dupę i wyjść gdzieś na dwór, oddychać w końcu czystym powietrzem i zastanowić się nad sensem życia. No, albo coś w ten deseń. Tak więc czarnowłosa, również znudzona swoją codziennością postanowiła wyściubić nosek z czterech ścian, żeby poszukać sobie jakiejś ofiary, którą mogłaby powkurwiać. No i nagle cud się stał, najwyraźniej bóg jest po jej stronie, albo szatan, nie wiem. Tak czy siak dojrzała jakiegoś blondaska i bez zastanowienia oczywiście podkradła się do niego niczym rasowy skunks i zakryła swym bujnym futrem, tym górnym rzecz jasna, bo na dole go nie ma, oczy chłopaka. Oczywiście skapnąwszy się już po drodze, iż ma do czynienia z Szin-Szenem.
- Zgadnij kto to! - zawołała mu do ucha.
Wydmuchał powietrze, by zasłona z włosów dziewczyny umożliwiła mu jakikolwiek widok na to, co obserwował z takim cudownym spokojem... aż przyszła. Chociaż z nią rozmowy może nie będą tak wkurzające jak z innymi. 
- Deziak! - wrzasnął w odpowiedzi i odchylił głowę do tyłu, ukazując lubieżny uśmiech i ledwo powstrzymując się od posłania jej szybkiego całusa. - Co tam, kochanie?
Tupnęła z poirytowaniem nóżką i parsknęła coś pod nosem.
- No dobra, tym razem wygrałeś. - Zajęła miejsce obok niego, stanowczo się przysuwając, choć miejsca jeszcze było. - A nie twój zakichany interes, Shen. Musisz się nauczyć dwóch rzeczy. Po pierwsze: nie mówi się "aha" ani "no". - Wykrzywiła się podkreślając te głupie i denerwujące słówka. - A po drugie nie pyta się "co tam?" bo cię zje hipopotam. Teraz czaisz?
- Czaję, kotku - wymruczał i objął ją prawym ramieniem, przyciągając do siebie i nosem trącając policzek. - Gdzie się podziewałaś, Dezuś? Tak mi ciebie - cmoknął ją szybko i uśmiechnął sarkastycznie, spodziewając się gwałtownej reakcji - brakowało. - Wokół prawego palca wskazującego owinął sobie kosmyk włosów dziewczyny.
- Ee. Czego ty się nawąchałeś, hm? - spróbowała odepchnąć go od siebie, marszcząc dziwacznie na swój sposób czoło. - Lepiej trzymaj rączki przy sobie, jeśli nie chcesz zaliczyć w buźkę, kolego!
Przytrzymał ją w objęciach, nie pozwalając się wyrwać.
- Przecież sama wiesz, że tego chcesz, Dezzy - jęknął cicho i pociągnął nosem, wdychając zapach jej włosów. - Tak ślicznie pachną... - przejechał dłonią po tym delikatnym ramieniu, niebezpiecznie zbliżając się do biodra.
- Yy... - pisnęła cicho, nadal kręcąc się i wiercąc, próbując się wyrwać, ale jednocześnie coś jej mówiło, że to albo sen, albo głupi żart ze strony głupiego Shena. Osobiście wolałaby tą pierwszą opcję. - Zacznę krzyczeć! - zagroziła, nie ustając w wyrywaniu się.
- Dezzy, proszę - wyszeptał jeszcze, ale po chwili puścił ją i powrócił do początkowej pozycji, oczyma wpatrując się z zafascynowaniem w chmury. - Jak ci mija dzień? - zapytał, stosując się do poprzedniej porady.
Zgłupiała. Przez ten cały obrót spraw nie była teraz pewna, czy zdarzenie sprzed chwili było prawdziwe, czy ona już kompletnie ześwirowała.
- Um.. - odsunęła się, niemal spadając z ławki, ale i tak zaraz wstała, by zasłonić mu widok na niebo. - Jeśli tak bardzo ci zależy na odpowiedzi to ok, mija tak jak wczoraj, przedwczoraj i rok temu. - Splotła ręce na piersi. - A teraz powiedz, co to miała być za akcja, co?
- Mój jest niestety niezbyt ciekawy - westchnął cicho i pogładził palcem oparcie ławki sprawiając wrażenie, że Dezzy wcale nie zasłaniała mu przepięknego widoku. - Jaka akcja? - zdziwił się i spojrzał jej w oczy udając, iż widzi w niej wariatkę. - Wszystko w porządku, Dezzy? Jest jakiś cel w tym, co teraz robisz, czy tylko przyszłaś, by rujnować mi dzień? - wszystko wymówił beznamiętnym tonem, toteż nie można było wyczuć ani krzty gniewu, który się wręcz w nim gotował.
- Co?! - krzyknęła, aż echo odbiło się gdzieś hen, hen daleko. - Nie rób ze mnie głupiej i z siebie też nie rób głupszego niż jesteś! Przecież wiem co widziałam. Najpierw "co tam, kochanie?", a teraz, że niby rujnuję ci dzień? - Odwróciła się od niego oburzona, zagryzając dolną wargę. Wyklęła go w myślach, a może faktycznie zwariowała? Nie, nie... wariować można, ale wszystko ma swoje granice.
- Dezzy, przestań krzyczeć, jeszcze pomyślą, że cię gwałcę - zaśmiał się w myślach widząc niezdecydowanie czarnowłosej. - Nie mam pojęcia  o co ci chodzi, mała - powiedział udając zbulwersowanego. - Chyba nie myślisz, że byłabyś w stanie mnie omamić swym brakiem urody i kształtów, co?
- Co ty powiedziałeś? - odwróciła się ponownie, by móc na niego spojrzeć. Zacisnęła dłonie, ale to i tak nie powstrzymało ją żeby sprzedać mu liścia. - Jesteś głupi! Głupi, głupi, głupi! - niemal się popłakała, ale w środku i tak była mega zdenerwowana i miała ochotę zmierzyć długość jego jelit. - NIENAWIDZĘ CIĘ!
Wstał czym prędzej i przytulił ją, wręcz przyciskając głowę Dezzy do swojej piersi.
- Wszystko dobrze, mała - wyszeptał. - Ja ciebie też nienawidzę - zaśmiał się cicho. - Wszyscy mnie nienawidzą. I ja nienawidzę każdego. A ciebie w szczególności.
Wyślizgnęła mu się szybko i cofnęła o dwa kroki.
- Lecz się, a mnie nie dotykaj. - Parsknęła nieufnie.
- Nie rozumiem cię. Czego ty chcesz? - westchnął niecierpliwie zasiadłszy ciężko na ławce.
- To chyba ja powinnam cię o to zapytać!
- Ja? - spytał zdziwiony. - Cóż, czasami chcę się zabawić, a dzisiaj... chyba mieć spokój. A może się do kogoś przytulić?
- Coś ci to nie wychodzi. Najpierw przystawiając się do mnie, a potem stwierdzając, że jestem brzydka. - Fuknęła. - A może... ty jesteś nachlany?! - podeszła bliżej. - Chuchaj!
- Nie jestem - odburknął. - To ty wymyśliłaś sobie, że się do ciebie przystawiałem! - uśmiechnął się ledwo zauważalnie. - Poza tym jesteś śliczna, szczególnie dzisiaj.
- Nie wymyśliłam. Zresztą widzę, że dyskutowanie z tobą nie ma najmniejszego sensu. - Westchnęła cicho przewracając oczami. - No nie gadaj...
- Znam swoje granice - uniósł ręce w geście niewinności. - Muszę gadać, wmawiasz mi coś, a jest wręcz przeciwnie. No, siadaj - poklepał miejsce obok siebie.
A może powinnam go zostawić... pomyślał Dezia, ale zaraz wybił sobie z głowy tą głupią myśl.
- No dobra, gadanie z tobą w tym stanie może być całkiem zabawne. - Zaśmiała się jakoby zapominając o tym, co wydarzyło się wcześniej, jednakże nie usiadła. - To może zdradzisz mi swój jakiś sekret, hmm? Sekrety są fajne.
- Moim sekretem jest to, że... - zastanowił się przez moment, pukając palcem w brodę. - Jestem napalony - wypalił. - Twoja kolej, kochana. 
- Jeju, rumienię się. - Zaśmiała się cicho pozwalając zasiąść sobie na jego kolanach, okrakiem rzecz jasna i przodem do niego. - Ha. Jeśli chcesz poznać moje tajemnice, musisz się bardziej postarać... - przejechała opuszkiem palca po jego policzku po czym oparła dłonie na udach.
Uśmiechnął się, tym razem szeroko, choć oczy wciąż były przymrużone i jakieś takie znudzone.
- Akurat do twoich tajemnic dobiorę się szybciej niż myślisz - rzekł zmysłowo i położył dłonie na jej pośladkach.
- Mówisz? - przejechała dłońmi po jego koszuli, po czym wyprostowawszy się oparła na jego ramionach, by sprawiać wrażenie wyższej. - Nie jestem taka łatwa.
- Jesteś pewna? - uniósł brwi i objął ją w talii, oblizując wargi wpatrywał się w oczy.
- A co, obalasz moją teorię? - zaśmiała się zataczając palcem kółka na jego klatce piersiowej. - Robi się ciemno... nie jesteś śpiący?
- Och, jestem potwornie śpiący - stwierdził ziewając wręcz. - Chyba muszę się wybrać do łóżka, ale nie wiem, czy tak długi spacer do niego nie przywróci mi zbyt dużo energii - ostrzegł jeszcze i podniósł się lekko chcąc wstać.
- Nie potrzebujesz spacery, żeby energia powróciła. - Zachichotała i cmoknęła go w nos. - Cholera... ależ tu zimno... - zadrżała. - Chyba się zasiedziałam. - Westchnęła udawszy zawiedzioną.
- Podarować ci koszulę dla ogrzania już teraz, czy najpierw ze mnie zejdziesz? Wiesz, zawsze możesz ją ze mnie zedrzeć.
* tutaj się wkurzyłam i przestałam przepisywać*
- Oh.. Myslalam ze to ty mnie rozgrzejesz. - Rzeklwszy to zsunela sie z niego stajac na rownych nogach. - Ale koszula tez moze byc. - Dodala wsuwajac dlonie w faldy sukni.
Wstał powoli i rozpiął guziki koszuli, ani trochę się nie krępując i okrył nią Dezzy, po czym ruszył w stronę budynku, w którym mieściły się wszystkie pokoje. Paradowanie z nagą klatą może i nie było pochwalane, ale czy zakazane? W oddali ujrzał Yuutę, na co tylko mruknął coś pod nosem i przygotował się na jakąś kąśliwą uwagę.
Z usmieszkiem wymalowanym na bladej twarzyczce powedrowala za Shenem. Wydawalo jej sie, ze troche.. Znormalnial? A moze ona faktycznie mu sie podobala? Milczala tak w drodze, rozmawiajac w myslach sama ze soba i planujac zlowieszcze plany na reszte tego jakze przeuriklowego wieczorku. Uslyszawszy cos jednakze wyrwala sie ze swego wonderlandu i spojrzala na chlopaka. - Cos nie tak?
- To tylko głupi chłopak, nie przejmuj się - odparł cicho i obdarował Yuutę uśmiechem. - Hej, Yuutuś!
- Czego chcesz, Shenusie? - odwarknął z sarkazmem Yuuta, nie chcąc wdawać się w kolejną kłótnię, ale blondyn go zignorował, idąc tylko dalej.
- Nic, idę przelecieć pewną piętnastolatkę, a co? - krzyknął na odchodnym i wpełznął do budynku.
W gruncie rzeczy naprawdę lubił Dezzy, ale jej się nie dało traktować poważnie. Była zbyt dziecinna z tą swoją całą upierdliwością, ale też na swój sposób słodka.
Pewna pietnastolatke? To na pewno nie ona. Zaciagnela bardziej na ramione podarowana koszule, schowala twarz we wlosach, co nie bylo takie trudne i krokiem mowiacym 'mnie tu nie, ma mnie tu nie ma' przeszla przez prog drzwi dorownujac kroku Shenowi. - Co to mialo byc?
- To? Ja tylko pochwaliłem się, że spotkało mnie takie szczęście - wzruszył ramionami i zerknął na dziewczynę. - Gdzie jest twój pokój? Osobiście mam współlokatorów, więc u mnie raczej nie wyjdzie.
- Gdybym nie chciala sie z toba pieprzyc dostalbys w morde i nawet twoje magiczne sztuczki by tutaj nie zarazily. - Rzucila jakoby z lekka zdenerwowana, ale bardziej z faktu, iz nie zobaczy jak zyja sobie "starsi", niz, ze zostala potraktowana calkowicie przedmiotowo. Mniejsza. Bladzac po korytarzach po krotkiej chwili udalo jej sie trafic do swego magicznego gniazdka. Na szczescie mieszkala sama, ale na nie szczescie posiadala sasiada. Zreszta. Walic to, nawet jej nie zna. - Sciagnij buty. - Rzucila krotko otwierajac drzwi do pokoju. Ciasny, ale wlasny. Nie no, w sumie to nie byl taki maly. Przecietny, wystarczajacy, o. Gdyby przyszlo mieszkac jej tutaj z kims chyba by zmarla. - Kawy, herbaty? - Zapytala odruchowo, chociaz nie miala zamiaru niczego podawac. Ba, nawet nie miala. No niewazne.
Zdjął buty według polecenia i wparował do pokoju, od razu zasiadając na łóżku. - Nie, dzięki - odrzekł. Jeszcze by tam czegoś dolała. - Ej, Dezzuś... - potarł kark w wyrazie zmieszania. Miał nadzieję, że to nie jest tak całkiem na surowo. - My to robimy ot tak, czy coś do mnie czujesz? - uniósł brew wyczekując odpowiedzi.
- To zalezy. - Troche zdziwilo ja to pytanie, ale zachowala poprzedni wyraz twarzy. Po zdjeciu swojego obuwia oparla sie o stol i poczela majsterkowac cos przy swych dwoch kucach, chciala je rozpuscic. - Ile takich bylo przede mna? No wiesz o co mi chodzi.
- Mogę ci zdradzić tajemnicę? - spytał niepewnie, obserwując wprawne ruchy jej dłoni. - Żadna - roześmiał się cicho. - Nie wiem dlaczego ludzie myślą inaczej. Więc jak brzmi twoja odpowiedź teraz? A ilu było przede mną?
- Zartujesz? Jeny. Masz 18 lat i nigdy sie nie bzykales? - Zarechotala. - Wlasciwie to ja tez nie, ale nie mysl sobie, ze jestem zielona. Dziewictwo ma sie pomiedzy nogami, a nie w glowie. - Wlasciwie to to powiedzonko szlo na odwrot, ale kto by sie czepial. Odrzucila dwie, czerwone wstazki, ktore jeszcze przed chwila podtrzymywaly jej wlosy gdzies na bok. - Chyba to nie problem dla Ciebie, co nie? A co do pytania.. - Zaciela sie. - Nie wiem. Ty mnie utrzymujesz w przekonaniu, ze po prostu chcesz sie pobawic.
- A zdradzając ci kolejną tajemnicę, to wcale nie chcę - mruknął krzywiąc się lekko. - Chciałem tylko spędzić z tobą trochę czasu. Jakoś nie zależy mi na straceniu statusu prawiczka - prychnął z pogardą. - To nie powinno być tak traktowane. To jest moment w którym wyznajesz komuś jeszcze głębsze uczucie, a nie zabawa. I co teraz zrobisz? Wyrzucisz mnie stąd?
- Podobam Ci sie? - Podeszla do niego obejmujac dlonmi jego szyje nieco wspomagajac sie staniem na palcach,jako iz byla dosc niska. - Hej, jesli mnie nie wkrecasz to mozesz tutaj zostac. Chyba Ci sie nie oberwie?
- Za spanie z kimś młodszym? Jestem tego pewien, że oberwę jakimś iście cudownym szlabanem - zaśmiał się lekceważąco. - Nie takie rzeczy się robiło. - Pochylił się i pocałował ją delikatnie w usta, po raz pierwszy szczerze. - Nie dziś, dobra? To zły czas. - Wstał i ubrał buty, zamierzając wyjść i zostawić ją samą. Tchórz, ot co. - Do kiedyś, mała. - I pozostał po nim tylko trzask wydany przez zamknięte drzwi. Oraz koszula.

'A kto by sie dowiedzial' powiedzialaby, gdyby nie ten niespodziewany obrot akcji, a pocalunek nie wystarczyl, aby pozostawic Dezzy w skowronkach. - A idz do diabla! - Warknela rzuciwszy koszula w drzwi, zaraz po tym, kiedy sie zamknely. A Deziak schowal buzke w poduszke wyklinajac swoja glupote w myslach. Nastepnym razem go upije...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony