Obrazek 1

Obrazek 1

11/11/2014

Już wiem czym jest szczęście

- Co to znaczy... cieszyć się...? - Spytał cichutko, wpatrując się w zachmurzone niebo za oknem, z którego z chwili na chwilę padało coraz więcej kropli. - Niebo płacze... nie jest szczęśliwe - wyszeptał, po czym zacisnął wychudzone palce na parapecie. - A ty? Jesteś szczęśliwa? Powiedziałaś, że się cieszysz, więc co to znaczy? Nie widzę uśmiechu na twojej twarzy.
Czarnowłosa siedziała po turecku na swoim łóżku, obserwując swoimi bystrymi oczami białowłosego. Starała się przetrawić jego pytania i złożyć spójną i zrozumiałą dla niego odpowiedź. Westchnęła głęboko, zamykając oczy.
- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się uśmiechałam - wyszeptała cichutko, pociągając nosem. Czuła się przeziębiona. - Co to znaczy cieszyć się? To proste. Jesteś zadowolony z czegoś, skaczesz z radości i inne bzdury albo cieszysz się w duchu, czyli jest Ci po prostu.. dobrze - zagryzła wargę, nie bardzo wiedząc, czy prawidłowo mu to wyjaśniła. Dotknęła swojego brzucha. - Ale czasami ktoś może tego nie potrafić.. Najprawdopodobniej jest to spowodowane przeżyciami. Na przykład tak jest w moim przypadku. Mogę Ci mówić, że się cieszę, ale tak naprawdę tak nie jest.. A tym bardziej się nie cieszę, gdy ktoś mnie dotyka.. Nienawidzę tego - zatrzęsła się.
- Podejdź do mnie - poprosił cichutko, tak po prostu.
Zamrugała zdziwiona i przełknęła głośno ślinę. Podniosła się powoli i niepewnie do niego podeszła, trzymając się na odpowiedni dystans. A białowłosy nie odwracał się do niej ani na sekundkę.
- No podejdź... proszę - powtórzył jeszcze ciszej, z wyraźnym smutkiem w głosie.
Czuła strach, gdy tak prosił o coś, co trudno było jej zrobić. Zacisnęła dłonie w pięści, robiąc kolejne kroki i znajdując się tuż przy nim, ale nie dotykając go. Mógł widzieć jak drży i jak bardzo jest spięta. Lecz on dalej się nie odwrócił. Zamiast tego czuł wyraźnie jej strach, wręcz się nim napawał.... a gdy była tuż przy nim, tak blisko, że szyba parowała na znak jej gorącego oddechu... ujął jej dłoń równie szybko co delikatnie, wychudzonymi palcami ujął jej lewy policzek w dłoń, po czym przysunął ją do siebie, delikatnie, delikatnie, w rytm jego niespokojnego serca, pocałował ją...
Niemal się przewróciła, czując jak jej nogi zmieniają się w watę. Nie tego się spodziewała.. Nigdy.. Nigdy nie poczuła takiego napływu emocji, uczuć w jednej chwili.. Ale co było najdziwniejsze w tej chwili, nie odsunęła się. Pozostała tak jak była z szeroko rozwartymi oczami, których źrenice niemal mieszały się z tęczówkami, takie były małe, a w ich kącikach lśniły łzy, by po chwili spłynąć po jej policzkach. Po chwili wewnętrznej walki, nie pozwalając mu się nadal dotknąć w innym miejscu, zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek.
Poczuł niesamowite ciepło w sercu, którego jeszcze nigdy w życiu nie odczuwał... i choć chciał to zrobić dla czystego zdenerwowania jej, objął ją instynktownie w pasie, drugą dłonią nadal gładząc po policzku. Czy to jest... szczęście...?
Zadrżała mocno i spięła się, gdy dotknął jej boku i objął ją. Mimo tego, że teraz ich usta walczyły ze sobą, napierając, ona starała się odsunąć jego dłoń. Nie pozwolił jej na to... Pragnął, by w tym momencie stała przy nim jak najbliżej, wytrzymała jak najdłużej. Było to dla niej niezwykle trudne.. Ledwo się powstrzymywała, by go nie odepchnąć, ale ten pocałunek był jednocześnie taki słodki i przepełniony ich skrytymi uczuciami: strachem, rozpaczą, gniewem, tęsknotą, szczęściem i co najważniejsze - miłością. Aż wreszcie pozwolił jej odsunąć się jedynie odrobinę, by mógł posłać jej to szaleńcze spojrzenie. Dyszała głośno, a jej oddech był bardzo gorący. Wpatrywała się w jego oczy z tym dziwnym błyskiem, choć i tak tlił się w nich strach.
- Tada..shi.. - wyszeptała cichutko
Gładząc ją kciukiem po policzku, przyciągnął ją do siebie, do swojej piersi.
- Saphira...
- Ie.. proszę.. To boli.. - wyszeptała, drżąc.. - Dotyk.. boli.. - łzy spłynęły po jej policzkach.
- Nic dla ciebie nie znaczę, prawda...? - Poczuł łzy pod powiekami. - Wiedziałem o tym od dawna... nic do mnie nie czujesz...
- Czuję! - krzyknęła.. - Czuję więcej niż Ci się wydaję! - zacisnęła palce na jego ramionach. - Proszę.. Nie zrozumiesz, czemu nienawidzę, gdy ktoś mnie dotyka.. Nie wiesz, co ja przeżywałam...
- Więc mi powiedz... - wyszeptał ze łzami, zaciskając palce na jej dłoni.
- Podnieś mi tunikę - wyszeptała do razu.
- C...co...? - spytał zaskoczony.
- No podnieś ją - zacisnęła powieki, coraz bardziej przerażona. - Zrób to zanim ucieknę...
- Ale... po co? - Nie rozumiał.
- Chcesz wiedzieć, dlaczego nie lubię, gdy ktoś mnie dotyka.. Więc ja Ci mówię podnieś mi tunikę.. Zdejmij ją ze mnie..
- Nie! - Odmówił stanowczo, odsuwając się od niej o kilka kroków.
Spuściła głowę, odsuwając się w tył i siadając na łóżku za łzami w oczach. Sprawił jej ból. Ogromny ból.
- Masz rację.. Nawet ja na siebie patrzeć nie mogę.
- Dlaczego mam cię rozbierać jeśli wiem, że sprawi ci to ból?!
Zacisnęła powieki.
- Dlaczego mnie dotykasz skoro wiesz, że sprawia mi to ból? Jeśli nie chce, to po co prosisz mnie, żebym Ci powiedziała? - zapytała z płaczem.
Zacisnął palce na rąbku koszuli.
- Kocham cię, czy to nie jest oczywiste?! - Wrzasnął głośno, zaciskając powieki.
Schowała głowę między kolanami, milcząc już. Nie wiedziała o co mu chodzi. Najpierw ją pocałował, potem chciał wiedzieć, dlaczego nie pozwala się dotykać, a potem nagle go to obrzydzało..Ale jednak po chwili, skapnęła się, że on powiedział do niej..
- T..ty.. kochasz.. mnie?
- Przed chwilą to powiedziałem... - odwrócił wzrok zrozpaczony, po czym otworzył okno, a wiatr zwiał łzy z jego policzków.
- Ja.. Ja Ciebie też kocham.. - wyszeptała cichutko.
I to było to, czego potrzebował... jego skamieniałe serce wręcz zapłonęło ciepłem i radością. Niespodziewanie została przyciśnięta do ściany, a blade wargi chłopaka naparła na jej usta. To było dla niej niezwykle za szybko i nim zdążyła zareagować, już odwzajemniała jego pocałunek, rozchylając wargi ile się dało.Wsunął swój gorący język do jej ust, poszukując jej języka. A przy tym niezwykle na nią napierał, chcąc jej pokazać, że to on jest tutaj górą. Ale przede wszystkim może mu zaufać. Jej wewnętrzny głos wrzeszczał, żeby się szamotała, uwalniała, bo niemal czuła te wszystkie blizny, gdy tak ją dotykał, ale ignorowała to. Liczyły się tylko jego wargi, jego mięśnie, jego serce i on cały. Zacisnęła powieki.
- Już dobrze... nie bój się mnie... nie zrobię ci krzywdy... - sapnął jej do ucha, gdy się od siebie oderwali. Saphira przełknęła jego ślinę i spojrzała mu prosto w oczy. Ujęła jego dłoń i położyła sobie na brzegu tuniki.
- Zrób to, proszę.. - wyszeptała cichutko.. - Ja.. ja chce Ci.. pokazać..
- Pod jednym warunkiem... - szepnął z czołem przy jej czole. - Wybacz mi to...

1 komentarz:

  1. Notka przepełniona uczuciami i dramatem. Poczułam pewną sympatię do Saphiry. Tak bardzo się stara dla Tadashiego, a mimo to tak trudno jest jej przezwyciężyć swoją przeszłość. Mam nadzieję, że Dashi wykaże się cierpliwością i nie będzie za bardzo naciskał. Małymi kroczkami ją oswoisz! Jak przyjemnie się czytało to wyznanie miłości!

    OdpowiedzUsuń

Szkielet Smoka Zaczarowane Szablony